Bestialska zbrodnia, jaka miała miejsce sto lat temu, w nocy z 16 na 17 lipca 1918, w piwnicy Domu Specjalnego Przeznaczenia w Jekaterynburgu, szybko wyszła na jaw, wbrew temu, co powiedział Wojkow, jeden z członków Obwodowej Rady Uralskiej zaangażowany w bezczeszczenie zwłok ostatnich Romanowów: "Świat nigdy się nie dowie, cośmy z nimi zrobili". Dziś domu Ipatiewa, w którym przetrzymywano i surowo ukarano za popełnione czy nie winy więźniów, już nie ma, został zburzony w 1977, jednak do dziś istnieją inne ślady czy zeznania świadków, nawet samych katów, potwierdzające okrucieństwo zemsty bolszewików.
Krzyż postawiony na miejscu zburzonego domu Ipatiewa - awesomestories.com |
Rozkaz egzekucji Jurowski otrzymał 13 lipca i razem z Gołoszczekinem, także Żydem, przywódcą Obwodowej Rady Uralskiej, zaczął ją planować. Przez następnych kilka dni szukali odpowiedniego miejsca, niezbyt oddalonego, ale też leżącego na uboczu, w którym można byłoby ukryć zwłoki. Takie znaleźli w lesie za Jekaterynburgiem, niedaleko wsi Koptiaki - opuszczony szyb kopalny, położony w pobliżu "Czterech Braci", jak miejscowi chłopi nazywali rosnące tam cztery samotne sosny. Inny członek Rady Uralskiej, Wojkow, kupił potrzebną benzynę i kwas siarkowy.
Jurowski - wikipedia.org |
Jedną z ostatnich osób, które widziały rodzinę carską żywą, był wspomniany już ojciec Iwan Storożew, pop miejscowej cerkwi, któremu od czasu do czasu pozwalano odprawiać dla więźniów nabożeństwo. Jurowski wyrażał taką zgodę rzadziej niż Awdiejew, niemniej jednak, planując ich morderstwo, posłał po niego rankiem w niedzielę, 14 lipca. Wartownicy, którzy po niego przyszli, powiedzieli: "Róbcie, co macie robić, i nic poza tym. Teraz nie wierzymy w Boga, ale pamiętamy, jak wygląda nabożeństwo... nabożeństwo żałobne. Macie odprawić mszę i na tym koniec. Nie próbujcie się porozumiewać ani nic podobnego, bo będziemy strzelać".
sergedid.livejournal.com |
Kiedy przybył, w towarzystwie uzbrojonych żołnierzy, wszystko w salonie, gdzie miało się odbyć ostatnie dla rodziny nabożeństwo, było już przygotowane przez Aleksandrę, a na stole stała ulubiona ikona rodziny przedstawiająca Najświętszą Matkę Boską.
W trakcie liturgii cała rodzina wydała się Storożewowi straszliwie zgnębiona - roztaczała aurę znużenia, wyraźnie odmienną od tej, którą zauważył przy poprzedniej wizycie, kiedy wszyscy byli ożywieni i modlili się żarliwie. Tym razem wrócił wstrząśnięty tym, co zobaczył. Romanowowie, wbrew temu, co mieli w zwyczaju, uklękli, gdy diakon Bujmirow odśpiewał, zamiast wyrecytować, "Ze świętymi daj odpoczynek" - prawosławną modlitwę za zmarłych. Musiała im ona przynieść ogromną duchową ulgę, jak zauważył, choć tym razem wyjątkowo nie włączyli się do odpowiedzi na kwestie kapłana. [...] "Po ich zachowaniu poznałem - wspominał później - że coś groźnego i przerażającego wisi nad rodziną cara".
Fragment książki H. Rappaport "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów"
thecrownchronicles.co.uk |
Do grona osób widzących się z Romanowami jeszcze przed morderstwem należały też cztery kobiety ze Związku Zawodowych Pomocy Domowych, które 15 lipca przyszły do domu Ipatiewa umyć podłogi. Surowo zabroniono im porozumiewać się z więźniami, ale wymieniały z nimi uśmiechy i stąd wywnioskowały, że cztery siostry bardzo chętnie pomogłyby im w sprzątaniu, gdyby im na to pozwolono. Mimo że drzwi do ich pokoju, jak zarządził komendant, pozostały otwarte, udało im się porozmawiać półgłosem.
Jedna z pań, Jewdokija Siemionowa, wspominała ich przemiłe zachowanie i to, że "każde łagodne spojrzenie traktowały jak dar". [...] Powiedziały paniom, że bardzo brakuje im fizycznej pracy, chociaż Olga niedomaga i nie byłaby w stanie zrobić wiele. Maria - zwłaszcza ona - tryskała energią jak zawsze. "Zabrałybyśmy się do najbardziej żmudnej pracy z największą przyjemnością, zmywanie naczyń nam nie wystarcza", mówiły.
Fragment książki H. Rappport "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów"
Jeden z pokoi domu Ipatiewa z czasów, kiedy działało w nim Muzeum Rewolucji - pinterest |
Wielkie księżne, podobnie jak reszta rodziny, o czym już Wam wspominałam, rzeczywiście się nudziły w czasie swojego uwięzienia w Jekaterynburgu, czemu trudno się dziwić, dlatego też wszelkimi dozwolonymi sposobami starały się walczyć z nudą. Poza wspomnianym myciem naczyń, zajmowały się też praniem i cerowaniem znoszonych ubrań czy bielizny.
Cerkiew na Krwi wzniesiona na miejscu mordu carskiej rodziny - wikipedia.org |
Przygotowania do mordu skrzętnie przed Romanowami ukrywano, strażnicy zachowywali się jak gdyby nigdy nic, więc niczego nie podejrzewająca rodzina wtorek, 16 lipca, spędzała tak jak zwykle. Po południu, o szesnastej, car z córkami wyszedł na popołudniowy spacer do ogrodu. Do łóżek położyli się swoim zwyczajem o dwudziestej trzeciej. Natomiast około godziny siedemnastej wrócił Jurowski, który udał się z Gołoszczekinem po raz ostatni obejrzeć miejsce, w którym zamierzali pozbyć się zwłok i wczesnym wieczorem wezwał do siebie wszystkich strażników, odbierając im broń. Ponoć właśnie wówczas wtajemniczył ich w plan rzezi, kazał także uprzedzić wartowników stojących na straży na zewnątrz, w drugim budynku naprzeciwko domu Ipatiewa.
awesomestories.com |
Tej nocy carskiej rodzinie nie dane było dobrze spać. O północy (bądź też, jak podają niektórzy, nad ranem 17 lipca) do ich pokoi wszedł Jurowski, obudził wszystkich i podał zmyśloną naprędce historyjkę, jakoby do Jekaterynburga zbliżały się oddziały białych, doszło do zamieszek i z uwagi na ich bezpieczeństwo postanowili ich ewakuować. Kazał się im ubrać i zejść na dół, do piwnicy, a właściwie "małego piwnicznego pomieszczenia" na tyłach domu, by tam zaczekać na mające podjechać samochody. Samochody rzeczywiście podjechały, ale więźniom nie powiedziano, że pojadą nimi już martwi.
Widok na okno pokoju piwnicznego, w którym doszło do rzezi - theromanovfamily.com |
Całość zaplanowano tak, aby uniknąć niepotrzebnego hałasu, zamieszania i paniki. Mordercom zależało, by nikt z zewnątrz nie usłyszał odgłosu mrożącej krew w żyłach zbrodni, jaka rozegrała się nad ranem w samym sercu Jekaterynburga. Stąd też doszło do niej w izbie piwnicznej, a nie na górze, i nad ranem, kiedy całe miasto spało, a nie w biały dzień. Dziś, mając już zeznania świadków mordu, nie tylko przypadkowych osób, które znalazły się nieopodal, ale także bezpośrednich katów, możemy dokładnie odtworzyć ostatnią scenę w ostatnim akcie tragedii zatytułowanej "Mikołaj i Aleksandra".
Miejsce rzezi - akg-images.fr |
Trzeba tu jednak podkreślić bestialstwo, jakim odznaczyło się dwunastu bezpośrednich oprawców. Nie wystarczyło im, by uwięzić cara i całą jego rodzinę, nie wystarczyło, by go zastrzelić, nie wystarczyło, by inni, niewinni, zginęli razem z nim. I można się spierać, czy rzeczywiście caryca Aleksandra nie była winna "zarzucanych jej czynów" lub nie doprowadziła, w sposób pośredni czy bezpośredni, do tego, co wydarzyło się wiele lat później, w nocy z 16 na 17 lipca 1918. Ale nie można udowodnić, by kara śmierci na czterech wielkich księżnych, ich młodszym bracie, carewicza Aleksego czy służbie, która w chwili uwięzienia (jeśli nie wcześniej) stała się częścią ich rodziny, została postawiona słusznie. Jedną jedyną winą wymienionych było ich pokrewieństwo z Mikołajem i Aleksandrą, ich miłość i lojalność wobec nich. Mikołaj, Aleksandra, Olga, Tatiana, Maria, Anastazja, Aleksy, dama dworu Anna Demidowa, doktor Botkin, lokaj Trups, kucharz Charitonow i pies Anastazji, spaniel Jimmy. Łącznie jedenaście osób i pies, zostało osądzonych i ukaranych, bez możliwości obrony. Przynajmniej pięcioro z nich - Olga, Tatiana, Maria, Anastazja i Aleksy - miało przed sobą całe życie z wszystkimi jego zawirowaniami, krętymi dróżkami i ekscytującymi przygodami. Wydawać by się mogło, że nie zdążyli nawet poznać smaku pierwszych zauroczeń, rozczarowań, smutku, rozpaczy czy poczucia bezradności. Ich jedyną "zbrodnią" było rosyjskie, królewskie pochodzenie, a w przypadku carewicza także piętno nieuleczalnej choroby, z którym musiał zmagać się przez całe życie. Tylko tyle i aż tyle. To wystarczyło.
belrussia.ru |
Nie wystarczyło jednak okrutnie zakończyć życie jedenastu osób (i psa) bezpośrednio powiązanych z carem. Za jego popełnione czy nie winy należało jeszcze ukarać wszystkich, którzy mieli jakiekolwiek powiązania z Romanowami - a więc pozostałą część służby uwięziono lub zamordowano, podobnie jak wszystkich tych członków carskiej rodziny, którzy pozostali w Rosji. Przy życiu zostawili jedynie tych, którzy zdołali uciec przed morderczą ręką bolszewików, jak jego matka, caryca-wdowa Maria Fiodorowna, daleka ciotka, królowa Olga, siostry, wielka księżna Ksenia Aleksandrowna i wielka księżna Olga Aleksandrowna. Resztę zabili z równą brutalnością co Mikołaja i jego rodzinę. Tak oto bajka o panowaniu Romanowów w Rosji dobiegła końca, ponad 300 lat po tym, jak się rozpoczęła.
Źródło: Robert K. Massie "Mikołaj i Aleksandra", Helen Rappaport "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów", Robert A. Wilson "Ostatnie dni Romanowów", wikipedia.org
Znałam losy Romanowow z lekcji historii ale dopiero Wasz poruszający post uświadomił mi ogrom tej zbrodni
OdpowiedzUsuńA czy napiszecie też coś o plotkach jakoby księżniczka Anastazja przeżyła egzekucję i o osobach które się pod nią podszywaly?
Nie planowałam takiego postu, ale wezmę pod uwagę Twoją propozycję :)
UsuńSuper :)
UsuńPamiętam,jak zachwycałam się bajką o Anastazji,gdy byłam małą dziewczynką.Nie wiedziałam,wtedy,jaka zbrodnia stoi za inspirację filmu animowanego. Teraz wciąż chciałabym wierzyć,że jednak Anastasia przeżyła.Z chęcią ,więc poczytam teorie spiskowe.
OdpowiedzUsuńA ja za kazdym razem gdy czytam cos nt carskiej rodziny, carskiej smierci, nie pojmuje jak mozna bylo popelnic takie bestialstwo... z drugiej strony - jak mozna popelnic KAZDE bestialstwo?.....
OdpowiedzUsuńTo chyba najokrutniejszy koniec carownej bajki, jaki spotkal ktorakolwiek krolewska rodzine.
Nie potrafię uwierzyć, że jeden człowiek potrafi wyrządzić drugiemu coś takiego. Jakiś czas temu czytałam właściwie dokładny opis tego co się stało w piwnicy i jest to coś czego nie da się wymazać z pamięci. Ta zbrodnia daje dużo do myślenia nad reżimami i ich metodami utrzymania władzy przez terror. Bo niestety nie należy to póki co do przeszłości, a te po tych które przeszły do historii jest nadal wiele nie zagojonych ran.
OdpowiedzUsuńtak sobie myślę, że rodzina królewska Windsorów,bo król Jerzy V był kuzynem cara nigdy nie zazna szczęścia, to taka karma za to, że palcem nie kiwnęli, żeby ich uratować a przynajmniej niewinne dzieci. Wystarczy krótkie podsumowanie: królowa panująca żyje, bo żyje ale obok męża, ich dzieci Karol, Anna, Andrzej, Edward - nieszczęśliwe i wychowywane przez obcych, nieszczęśliwa Diana i jak szybko odeszła, Andrzej: rozwiedziony, ks. Małgorzata ukarana za to, że kochała gościa nie tego co chciała Elka, to samo ks. Edward za pannę Simpson, itd....Oby Williamowi z Kate i Henrykowi z Megan się udało.
OdpowiedzUsuńAż tak daleko idących wniosków bym jednak nie wysuwała... Wprawdzie panowanie królowej Elżbiety, podobnie jak Jerzego V, Jerzego VI, a pewnie nade wszystko Edwarda VIII, nie jest całkiem idealne, zdarzają się kryzysy, jak ten po śmierci Diany, ale tak jest w przypadku wszystkich monarchów na całym świecie. Nie przypominam sobie, by którykolwiek monarcha panował nie napotykając na swojej drodze żadnych trudności, a jeśli by tak było to może znaczyć tylko tyle, że za krótko panował. Karol i Anna - mogę się zgodzić, że byli wychowywani przez "obcych" (chociaż trudno mi stwierdzić, czy te opiekunki/nianie były dla nich całkiem obce), takie były wtedy czasy, królową też tak wychowywano, więc trudno się dziwić, że takie dzieciństwo zapewniła dzieciom. Przy Andrzeju i Edwardzie była już "mądrzejsza", poświęciła im znacznie więcej czasu jako matka. I nie mówię, że nie mieli opiekunek, ale wychowywanie dzieci w rodzinach królewskich bez opiekunek jest po prostu niemożliwe. Nie ma takiego członka jakiejkolwiek rodziny królewskiej, który nie zatrudniałby opiekunki, choćby tylko na pół etatu albo na "specjalne okazje" np. kilka razy w miesiącu, i jednocześnie pełnił oficjalne obowiązki. Diana - cóż, była nieszczęśliwa i faktycznie szybko odeszła, ale raczej nie wiązałabym tego z "karmą", co po prostu z tym, że z Karolem do siebie zwyczajnie nie pasowali. Andrzej wprawdzie jest rozwiedziony, ale myślę, że to raczej z winy Sarah niż jego samego i pewnie gdyby przeczekali parę lat to wcale nie musieliby się rozwodzić, patrząc na to, jakie relacje łączą ich obecnie. Małgorzata i Edward wprawdzie "ukarani" (choć pewnie nie używałabym tego słowa w odniesieniu do Małgorzaty), ale pamiętajmy, że to takie były wtedy czasy, rozwodnicy czy osoby niepochodzące z arystokracji byli po prostu nie do przyjęcia na dworze. Wielka Brytania jest pod względem wprowadzania nowoczesności dość powolna, obecnie takie małżeństwa w rodzinie królewskiej nie wzbudzają już takich kontrowersji i są tolerowane.
UsuńTak więc całe to doszukiwanie się w późniejszych wydarzeniach jakiejś "karmy" za nieudzielenie pomocy carskiej rodzinie to wg mnie szukanie "dziury w całym". Nie wspominając już o tym, że Jerzy V chciał pomóc Mikołajowi, ale niewiele miał w tej kwestii do powiedzenia, nie zgodził się na to ówczesny premier, co potwierdza m.in. pismo wysłane do Rosji z odmową udzielenia azylu. Więcej o tym pisałam w dzisiejszym poście ---> http://blueblood-royals.blogspot.com/2018/07/sladami-ostatnich-romanowow-mikoaj.html
Opisana historia ponownie zmusiła mnie do zadumy nad okrucieństwem i bezwzględnością działań, które towarzyszą różnego rodzaju rewolucjom i przejęciom władzy.
OdpowiedzUsuńZamiast doszukiwania się jakiejś "złej karmy " za nieudzielenie pomocy Romanowom przez rodzinę w Anglii ja raczej zastanawiam się nad tym jak tragiczne wybory musieli wtedy dokonywać członkowie w zasadzie większości książęcych i królewskich rodów Europy ( Romanowowie byli spokrewnieni nie tylko z angielską rodziną królewską). Co mieli wybrać? Ratowanie Cara z rodziną czy zadbanie o bezpieczeństwo swojej dynastii i swojego kraju? Przecież po uratowaniu Rodziny Romanowów trzeba zapewnić jej miejsce do bezpiecznego życia? Kto miałby to zrobić i gdzie?
Pozdrawiam serdecznie Autorki bloga. Czytam Was od dawna.
Małgosia
Świetny tekst
OdpowiedzUsuńWspaniały artykuł, zabieram się za pozostałe z tej serii.
OdpowiedzUsuń