Kiedy sytuacja w Sankt Petersburgu stawała się coraz bardziej napięta, a obawy o bezpieczeństwo carskiej rodziny z każdym dniem rosły, Kiereński, świeżo mianowany premier w Rządzie Tymczasowym, zdecydował się wywieźć ich dalej. Carskie Sioło leżało zbyt blisko stolicy, której groziło obalenie rządu i przejęcie władzy przez bolszewików. Rodzina miała nadzieję, że wyjadą do ukochanej Liwadii, gdzie jeszcze kilka lat wcześniej spędzali wakacje. Niestety, jakkolwiek Krym stanowił wprost idealny cel podróży - leżał daleko na południe od niebezpiecznej stolicy, a do tego przebywały tam już matka i siostry Mikołaja ze swoimi rodzinami - pomysł szybko okazał się nierealny. Aby się tam dostać należało bowiem przejechać przez centralną Rosję i jej gęsto zaludnione obszary przemysłowe z bandami rewolucjonistów albo obszary wiejskie, gdzie z kolei postrach siali zbuntowani chłopi napadający i ograbiający właścicieli ziemskich.
Rodzina na Krymie - pinterest |
Drogą eliminacji padło na Tobolsk, miejsce narodzin słynnego chemika Dmitrija Mendelejewa czy zesłania Fiodora Dostojewskiego, położone w zachodniej Syberii na południu Rosji nad ujściem rzeki Toboł do Irtyszu. 11 sierpnia Kiereński przybył do Carskiego Sioła i, nie wyjawiając na razie celu podróży, uprzedził, że wyruszą w przeciągu kilku dni i powinni zabrać ze sobą dużo ciepłej odzieży. Carska rodzina zaczęła pakować się w wielkim pośpiechu, choć pierwsze przygotowania do podróży, w wielkiej tajemnicy przed strażą pałacową, ruszyły już wcześniej, kiedy Kiereński poinformował ich o swoim zamiarze wywiezienia ich dalej poza stolicę.
Wyjazd planowano na pierwszą w nocy 14 sierpnia. Przed północą rodzina była już gotowa do drogi, dzieci i carska para pożegnali się z tymi pracownikami, którzy mieli pozostać na miejscu, a Mikołaj poinstruował hrabiego Benckendorffa, swojego adiutanta, który nie mógł wyjechać z powodu podeszłego wieku i choroby żony, by rozdał wyhodowane w ogródku przez rodzinę warzywa i ścięte drewno na opał tym pracownikom, którzy w czasie aresztu pozostali mu wierni. Niestety, godziny mijały, a tymczasem rodzina wciąż czekała na mające podjechać samochody w korytarzu zapełnionym kuframi i walizami.
rbth.com |
Noc mijała powoli. Dziewczęta zalewały się łzami, a Aleksandra nie potrafiła utrzymać nerwów na wodzy. Doktor Botkin przez całą noc chodził od jednej do drugiej z kroplami walerianowymi. Aleksy próbował położyć się i zasnąć, ale w końcu dał za wygraną. Blady ze zmęczenia, siedział "przycupnięty na skrzyni, trzymając na smyczy ukochanego spaniela Joya", podczas gdy jego ojciec przemierzał hall tam i z powrotem, paląc jednego papierosa za drugim.
Fragment książki H. Rappaport "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów"
Olga, Alexei, Anastazja i Tatiana - pinterest |
Podróż pociągiem trwała trzy dni. 17 sierpnia dotarli do Tiumeni i tam musieli zmienić środek lokomocji, ponieważ Tobolsk, oddalony o 300 km, nie ma połączeń kolejowych, a dostać się do niego można rzekami jedynie przez cztery letnie miesiące, kiedy woda nie jest jeszcze zamarznięta. Rodzina carska wraz z oddanymi pracownikami przesiadła się więc na statek "Ruś", którym podróżowali przez następne dwa dni. Parowiec nie należał do luksusowych, a Romanowom przysługiwały takie same kajuty jak wszystkim innym pasażerom. Jak wspominała z oburzeniem Anna Demidowa, dama dworu Aleksandry, nie dostarczano do nich dzbanów z wodą, a łazienki należały do tych prymitywnych.
Pod koniec drugiego dnia rejsu oczom podróżnych wreszcie ukazał się Tobolsk z cebulastymi kopułami cerkwi oraz jedynym na Syberii kremlem wykonanym z kamienia. Nie był to jednak koniec pobytu na "Rusi", okazało się bowiem, że dom, nazwany Domem Wolności, w którym zamierzano zakwaterować Romanowów, należało wcześniej odremontować i dokupić brakujące meble. Remont trwał osiem dni, a rodzina w tym czasie musiała pozostać na statku. Aby się nie nudzić, organizowali rejsy po rzece i spacerowali po brzegu. 26 sierpnia lokum było wreszcie gotowe.
Tobolsk, 1912 - Sergej Prokudin-Gorskij / wikipedia.org |
Rodzina została ulokowana na pierwszym piętrze dwukondygnacyjnej rezydencji. Dziewczętom przydzielono wspólną narożną sypialnię, od strony ulicy, Aleksy i jego "wujek" Nagorny [opiekun Aleksego - przyp. Blue Blood] dostali pokoik obok. Mikołaj i Aleksandra mieli sypialnię, ponadto przygotowano gabinet dla niego, a dla niej prywatny salonik, łazienkę i toaletę. Duża sala balowa na piętrze, naprzeciwko gabinetu Mikołaja, została przeznaczona na nabożeństwa i umeblowana elementami kaplicy polowej przywiezionymi z Carskiego Sioła. Za obrus ołtarzowy posłużyła koronkowa narzuta Aleksandry.
Fragment książki H. Rappaport "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów"
Początkowo rodzina cieszyła się znaczną prywatnością, jako że wewnątrz nowego lokum nie rozstawiono straży. Oczywiście, nie mogli spacerować po mieście, w przeciwieństwie do swoich pracowników, którzy w zasadzie mogli robić, co chcieli. Byłej carskiej rodzinie pozwolono jedynie korzystać z niewielkiego ogrodu i znajdującej się obok dróżki, które wkrótce odgrodzono od reszty miasta drewnianym płotem. Tutaj rodzina mogła wypoczywać, a Mikołaj dbać o swoją kondycję fizyczną. Zawiesił drążek do podciągania i rąbał drewno podesłane przez miejscowe władze, kiedy dowiedziały się o tym ulubionym zajęciu cara. Poza tym mieli zwierzęta - pięć świń - które codziennie doglądali. Do ogrodu wychodzili dwa razy dziennie, między jedenastą a południem, a potem po obiedzie aż do zapadnięcia zmroku. Swoim zwyczajem caryca pozostawała wewnątrz i grała na pianinie, malowała albo szyła. Czasami, zwłaszcza na początku, kiedy dni były jeszcze ciepłe, wychodziła na balkon.
rbth.com |
Zgodnie z przewidywaniami Kiereńskiego mieszkańcy Tobolska byli mocno przywiązani zarówno do symbolu, jak i do samej osoby cara. Przechodząc koło domu gubernatora ludzie zdejmowali czapki i żegnali się. Gdy caryca siadywała w oknie, kłaniali się jej. Żołnierze musieli wciąż interweniować i rozpędzać tłumy, zbierające się na błotnistej ulicy, kiedy wielkie księżne wychodziły na balkon. Kupcy masowo przekazywali paczki z żywnością, mniszki z miejscowego klasztoru przynosiły cukier i ciastka, a okoliczni chłopi regularnie przybywali z masłem i jajkami.
Fragment książki R. K. Massie "Mikołaj i Aleksandra"
Caryca z Olgą i Tatianą na balkonie podczas uwięzienia w Tobolsku - pinterest |
Podobnie jak w Carskim Siole, także w Tobolsku dni rodziny przebiegały według ustalonego porządku. Dzieci, poza najstarszą Olgą, liczącą sobie wówczas już dwadzieścia trzy lata i kontynuującą naukę samodzielnie, rozpoczynały dzień od lekcji. Później była krótka przerwa w ogrodzie, który car przemierzał szybkim krokiem, czterdzieści - pięćdziesiąt razy w ciągu godziny, a córki starały się dotrzymać mu kroku. Carewicz w tym czasie kręcił się przy szopach znajdujących się w pobliżu domu i zbierał tam sznurki czy gwoździe. W południe caryca uczyła dzieci religii, a potem cała rodzina jadła obiad i po nim Mikołaj i dziewczęta wychodzili na dwór, Aleksy dołączał do nich później. Wielkie księżne pomagały ojcu przy piłowaniu drewna, a później także przy odśnieżaniu podwórka albo odganiały swoje pupile, Joya i Ortipa, od sterty śmieci, w których psy szukały jedzenia. Kiedy dni zrobiły się krótsze, spędzali na dworze mniej czasu, więc po powrocie Mikołaj uczył Aleksego historii, a o szesnastej podawano herbatę, po której, jak relacjonowała w jednym z listów Anastazja, dziewczęta wraz z matką siadały przy oknie i obserwowały ludzi przechodzących ulicą.
Aleksy w Tobolsku - pinterest |
Wieczory upływały jak wcześniej przy beziku i dominie albo na grze w bumble puppy czy nain jaune, a Mikołaj, jak zawsze, czytał na głos [...]. [...] "Mam zamiar przeczytać raz jeszcze od deski do deski wszystkich naszych najlepszych pisarzy (czytam też dzieła angielskie i francuskie)", informował matkę.
Fragment książki H. Rappaport "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów"
Monotonne dni stały się jednak dla rodziny nużące. Jak zdradziła kiedyś wielka księżna Maria w rozmowie z Gibbesem, nauczycielem języka angielskiego, pobyt w Tobolsku nie jest taki zły, mogłaby zostać tutaj na zawsze, gdyby tylko pozwolono im od czasu do czasu wychodzić do miasta. Takiej zgody jednak nie otrzymali, w zamian mogli czasami chodzić do pobliskiej cerkwi.
Niestety, życie w Tobolsku miało też swoje inne minusy, jako że było to kupieckie miasteczko niemal odcięte od świata zewnętrznego. Rodzina żyła tutaj "niczym na statku pośrodku morza", jak w jednym listów pisał Mikołaj. Nie wiadomo, czy to z tego powodu, czy może wojny, listy czy paczki nie docierały do carskiej rodziny, a te wysłane przez nich często nie trafiały do adresatów. Nie docierały do nich także wieści z frontu, co szczególnie frustrowało Mikołaja. Na miejscowych gazetach niestety także nie można było polegać, ponieważ często podawały nieprawdziwe albo nieaktualne informacje, a zagranicznych często - także z winy poczty - im nie dostarczano. Według wspomnień Gilliarda, kiedy były car w końcu dowiedział się o upadku Rządu Tymczasowego na czele z Kiereńskim oraz rewolucji październikowej, po raz pierwszy zaczął żałować swojej decyzji o abdykacji: "Teraz cierpiał widząc, że jego abdykacja nie przyczyniła się do poprawy sytuacji i że zaszkodził Ojczyźnie decydując się na odejście".
Pod koniec września do pomocy Kobylańskiemu przysłano dwóch komisarzy, Pankratowa i Nikolskiego, rewolucjonistów, którzy spędzili na Syberii wiele lat. Ten pierwszy odnosił się do carskiej rodziny z szacunkiem, polubił zwłaszcza dzieci, a Aleksemu często opowiadał historie ze swojego życia. Nikolski miał do więźniów zupełnie inne podejście. Chciał odegrać się na carze za swoje niegdysiejsze uwięzienie, dlatego starał się im jak najbardziej uprzykrzyć życie. Wchodził do pokoi bez pukania, nie zdejmował czapki, a ponadto zaraz po przyjeździe zarządził, że cała rodzina musi zostać sfotografowana, tak jak fotografuje się więźniów, mimo że nikt nie wydał takiego polecenia. Kiedy podczas robienia zdjęć Aleksy przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem, nawrzeszczał na niego, a ten, nieprzyzwyczajony do takiego traktowania, cofnął się ze zdumieniem. Nie przystał na prośbę doktora Derewienki, osobistego lekarza carewicza, aby przysłane z Petersburgu wino dla więźniów odesłać do miejscowego szpitala, skoro nie mogą z niego skorzystać adresaci, zamiast tego kazał alkohol wylać do rzeki. Jak jednak widać, takie traktowanie to jeszcze nic w porównaniu z tym, co spotkało ich w Carskim Siole i tym, co dopiero miało nadejść.
siberiantimes.com |
Do pilnowania byłego imperatora oraz jego rodziny wyznaczono żołnierzy 1, 2 i 4 pułku strzelców wyborowych, którzy wcześniej pełnili służbę w Carskim Siole. O ile wartownicy z 2 pułku żywili do więźniów nienawiść, o tyle ci z 1 i 4 pułku okazywali im znacznie więcej szacunku, a nawet się z nimi zaprzyjaźnili. Jak wspominał Gilliard, nauczyciel języka francuskiego, wielkie księżne często rozmawiały z nimi, wypytując o rodziny czy rodzinne strony, a Mikołaj i Aleksy często grali z nimi w różne gry. Niestety, w lutym 1918 starsi, a więc bardziej życzliwi żołnierze zostali zdemobilizowani i zastąpieni znacznie młodszymi, przesiąkniętymi bolszewicką propagandą.
Jedno z ostatnich zdjęć - theromanovfamily.com |
W październiku do Tobolska zawitała sroga syberyjska zima. Temperatury powoli zaczęły spadać, a dni robiły się coraz krótsze. Kiedy uderzyła z całą swoją surowością, mrozy sięgały czterdziestu stopni poniżej zera, rzeki zamarzły, powodując, że do Tobolska można się było dostać jedynie saniami sunącymi po lodzie albo też drogą lądową za pomocą ścieżek przetartych w śniegu. Mimo że rodzina carska zabrała ze sobą dużo ciepłych ubrań, nie okazało się to wystarczające, by ochronić się przed zimnem.
siberiantimes.com |
[...] przez ściany i okna wdzierał się do domu lodowaty chłód. Narożny pokój dziewcząt stał się, by użyć słów Gilliarda "prawdziwym domem z lodu". W kominku salonu przez cały dzień płonął ogień, ale temperatura wewnątrz domu nie przekraczała dziesięciu stopni. Siedząca przy ogniu skostniała caryca dygotała. Palce miała tak zgrabiałe, że z trudem mogła poruszać drutami.
Fragment książki R. K. Massie "Mikołaj i Aleksandra"
rt.com |
Sala balowa z choinką w rogu - pinterest |
Święta Bożego Narodzenia - dzisiaj wiemy już, że ostatnie carskiej rodziny - pełne były melancholii i tęsknoty za przyjaciółmi i bliskimi. Mimo to starali się czerpać z nich jak najwięcej, a przygotowania do nich stanowiły urozmaicenie codziennej, nużącej rutyny. Nie zabrakło prezentów dla najbliższych, służby, a także pilnujących ich strażników - były to ręcznie robione kamizelki (dzieło Aleksandry i jej córek) oraz zakładki do książek wykonane ze zwykłych wstążek. Wspólne spędzanie świąt z dala od krewnych i rodzinnych stron tylko zacieśniły więzy między aresztantami. Jak wspominał Gilliard, wtedy też czuli, że tworzą razem "jedną rodzinę". Dostali też zgodę na udział w bożonarodzeniowym nabożeństwie - niestety, ostatnim, w jakim pozwolono im wówczas uczestniczyć. Powodem zakazu uczestnictwa nawet w niedzielnym nabożeństwie w pobliskim kościele pod okiem żołnierzy, który został wydany wkrótce po Świętach, była zaintonowana przez popa modlitwa w intencji carskiej rodziny. W tym samym czasie ograniczono również prywatność więźniów wprowadzenie straży również wewnątrz domu, rzekomo, aby pilnować, by nie odmawiali podobnej modlitwy na osobności.
Prawdopodobnie jedno z ostatnich wspólnych zdjęć Mikołaja i Aleksandry - pinterest |
Za każdą chwilę rodzina była jednak wdzięczna i z iście królewską godnością znosiła wszelkie niewygody, zarówno przedtem, jak i potem. Mimo ciężkich chwil nadal mieli za co być wdzięczni, jak wyraziła się w jednym z listów do przyjaciółki caryca: "Dzięki Bogu nadal jesteśmy w Rosji i razem". Niestety, niedługo potem zostali po raz pierwszy i ostatni w czasie swojego uwięzienia rozdzieleni. Pod koniec kwietnia 1918 przybył do Tobolska komisarz Wasilij Wasilijewicz Jakowlew, który miał rozkaz zabrania stamtąd carskiej rodziny. Po przyjeździe na miejsce przekonał się, że było to niemożliwe, gdyż dwa tygodnie wcześniej wskutek upadku ze schodów carewicz Aleksy doznał poważnego wewnętrznego krwotoku. Wobec tego otrzymał nowy rozkaz, by wywieźć jedynie Mikołaja, którego udało się do tego przekonać dopiero wtedy, gdy mogła z nim pojechać żona. Dla towarzystwa zabrano wówczas także Marię. Reszta dzieci i pracownicy do miejsca swojego przeznaczenia przybyli później.
Car w czasie swojego uwięzienia w Tobolsku, 1918 - pinterest |
Historia zatoczyła koło - zbrodnia na arcyksięciu Franciszku Ferdynandzie i jego żonie powtórzyła się, tym razem jednak kule dosięgły carską rodzinę - cara Mikołaja, carycę Aleksandrę, ich dzieci, zaufanych pracowników, dalszych krewnych. Zabójstwo Franciszka Ferdynanda rozpoczęło I wojnę światową, cztery lata później bestialska zbrodnia na Mikołaju II i jego rodzinia stanowiła zapowiedź końca wojny i dowód, że u szczytu władzy stanęli teraz bezlitośni bolszewicy. Oba morderstwa pociągnęły za sobą coś jeszcze - położyły kres hegemonii dwóch potężnych dynastii, Habsburgów i Romanowów. Obaj, Franciszek Ferdynand i Mikołaj, poślubili kobiety, które kochali, postępując wbrew woli rodziny. I obaj nigdy tego nie żałowali, żyli szczęśliwie, choć niezbyt długo.
Źródło: Robert K. Massie "Mikołaj i Aleksandra", Helen Rappaport "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów", wikipedia.org
Nie wiem dlaczego ten cykl tak bardzo przypadł mi do serca. Albo raczej wiem -to zasługa tego,że napisany jest pięknym językiem, z uczuciem i wyważeniem, oparty o źródła, uzupełniony pięknymi zdjęciami. Dzięki niemu wiedza nabyta w szkole zyskała na blasku, a ja naprawdę polubiłam Romanowów, mimo ich wszystkich błędów, słabostek, tyranii, a może właśnie dzięki nim.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za miłe słowa :)
UsuńJakos zawsze Syberia kojarzyla mi sie z północna, a nie poludniowa rosja.
OdpowiedzUsuńTez bardzo przypadl mi ten cykl :)
Ja również dziękuję za bardzo dobrze przygotowany tekst o ostatnich Romanowych. Wdzięczna jestem szczególnie za bogatą dokumentację fotograficzną.
OdpowiedzUsuńPoproszę jeszcze o podobną opowieść o zmierzchu monarchii Austro-Węgierskiej ze szczególnym uwzględnieniem historii Cesarzowej Zyty.
pozdrawiam
Małgosia
Na temat Franciszka Ferdynanda i hrabianki Zofii pisałam już w zeszłym roku. 2-częściowe Love Story: https://blueblood-royals.blogspot.com/2017/06/romans-ktory-wstrzasna-europa.html i https://blueblood-royals.blogspot.com/2017/06/najgosniejszy-romans-wiednia-franciszek.html
UsuńZamach: https://blueblood-royals.blogspot.com/2017/06/weekend-w-sarajewie-dzien-i-zamach.html
https://blueblood-royals.blogspot.com/2017/07/weekend-w-sarajewie-dzien-ii-zamachowcy.html
https://blueblood-royals.blogspot.com/2017/07/weekend-w-sarajewie-dzien-iii-pierwsze.html
O Cesarzowej Zycie wprawdzie nie ma informacji, ale w najbliższym czasie postaram się nią zająć :)
dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna seria. Świetnie napisana, mnóstwo ciekawostek.
OdpowiedzUsuń