W ostatnim czasie uwagę królewskich fanów przykuła jordańska rodzina królewska, głównie przyrodnie rodzeństwo króla Abdullaha (przydatny może być post o koligacjach rodzinnych tutaj). Zakończyła się długa, niemal trzyletnia batalia sądowa między księżniczką Hayą a jej byłym mężem Szejkiem Mohammedem bin Rashidem. Z kolei książę Hamzah w opublikowanym na początku kwietnia szokującym oświadczeniu zrzekł się swojego tytułu.
Zacznijmy od księżniczki Hayi. Jak być może pamiętacie, wiosną 2019 księżniczka razem z dwójką dzieci, 14-letnią Jalilą i 10-letnim Zayedem uciekła z Dubaju do Anglii, gdzie natychmiast złożyła wniosek o azyl i pozew rozwodowy przeciwko swojemu mężowi, emirowi Dubaju Szejkowi Mohammedowi bin Rashidowi. O powodach tej decyzji pisałam m.in.
tutaj, więc zachęcam do zapoznania się, jeśli ktoś nie pamięta/nie zna sprawy. Rozwód pary sfinalizowano ostatecznie pod koniec ubiegłego roku.
Z kolei w marcu sąd przyznał księżniczce wyłączne prawo do opieki nad ich dziećmi, stwierdzając jednocześnie, że Szejk Mohammed bin Rashid dopuścił się wobec niej "wyraźnej przemocy domowej". Rozmowy Szejka z dziećmi będą ograniczone do rozmów telefonicznych i wiadomości. Jego przedstawiciel ponownie zaprzeczył wszystkim zarzutom stawianym jego klientowi.
Po zapadnięciu decyzji księżniczka opublikowała
długie podziękowania w języku angielskim oraz arabskim (całość możecie przeczytać m.in.
tutaj). Na początku przekazała słowa wsparcia wszystkim osobom cierpiącym w wyniku toczących się działań wojennych w Ukrainie i "w wielu innych miejscach na świecie". Jak napisała, w czasie batalii sądowej z byłym mężem nie zabierała publicznie głosu w tej sprawie, chcąc chronić swoją rodzinę, ale teraz chciałaby podziękować wszystkim, którzy wspierali ją przez cały ten okres. Podziękowała swojemu przyrodniemu bratu, królowi Abdullahowi, który zapewniał jej i jej dzieciom wsparcie i ochronę w Anglii, swojemu bratu Alemu i całej swojej rodzinie, a także wszystkim Jordańczykom. Jak napisała, razem z Jalilą i Zayedem często rozmawiają o Jordanii.
"Uwielbiamy i tęsknimy za Jordanią i jordańskim ludem, a Wasza nieustająca miłość i wsparcie były i zawsze pozostaną latarnią światła." Dodała, że ostatnie lata były "przerażającą podróżą", jednak w Anglii odnaleźli bezpieczeństwo.
Przekazała także swoją wdzięczność angielskiemu sądowi i swojemu zespołowi, który bronił jej sprawy: "Dali nam nadzieję na godną przyszłość, jak najbardziej wolną od strachu – nie ma dnia w moim życiu, żebym nie czuła wdzięczności za każdą wolność, jaką posiadamy ja i moje dzieci, za każdą wspólną chwilę". Szczególne podziękowania skierowała do swojej adwokat, baronowej Fiony Shackleton. W obszernej wiadomości do niej wspomniała, że w czasie tej podróży poczuła się bliżej swojej matki, królowej Alii, która zginęła w katastrofie lotniczej, gdy Haya miała zaledwie trzy lata, niż kiedykolwiek wcześniej. "Wiem, że gdyby moja matka dzisiaj żyła byłaby wdzięczna, tak jak ja, i powiedziałaby, że żadna kobieta nie walczyła mocniej o inną niż Fiona Shackleton o mnie."
Księżniczka wspominała też o swoim życiu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Dubaju - z pewnością zaskakujący fragment dla wszystkich, którzy spodziewali się, że po tym wszystkim, przez co cała trójka przeszła, będzie to ten okres w ich życiu, o którym woleliby zapomnieć.
"To był jeden z wielkich zaszczytów mojego życia, być częścią pierwszych dni historii ZEA* i nazywać Dubaj moim domem i ziemią moich dzieci przez tak wiele lat. Miłość i szacunek okazywane nam przez tak wielu ludzi ze wszystkich środowisk były pokrzepiające; nigdy Was nie zapomnimy. Jesteśmy wdzięczni za wiele szczęśliwych wspomnień, na których skupimy się i które zachowamy w naszych sercach. Pozostaniecie na zawsze w naszych modlitwach."
*Zjednoczone Emiraty Arabskie oficjalnie ogłosiły niepodległość w 1971. Księżniczka Haya zamieszkała tutaj po ślubie prawie trzydzieści lat później, w 2004.
W opublikowanym oświadczeniu Haya zapewniła, że wychowując swoje dzieci będzie kierowała się wartościami obu krajów - zarówno Jordanii, jak i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - tak, by byli dumni ze swojego dziedzictwa.
"Będę nadal wychowywać nasze dzieci w poszanowaniu wartości, kultur i tradycji obu krajów ich pochodzenia oraz z dumą z ich dziedzictwa. Zawsze będą szanować swoje korzenie i starać się wnosić pozytywny wkład w ten świat w każdy możliwy sposób jako wykształcone, uczciwe i życzliwe królewskie dzieci."
Na koniec podziękowała tym, których z nazwisk nie mogła wymienić, a którzy ryzykowali własne bezpieczeństwo, by pomóc jej i jej dzieciom. W ciepłych słowach wspomniała również o Jalili i Zayedzie: "Nie ma w ogóle słów, aby opisać miłość, szacunek, podziw i dumę, jakie żywię dla dwóch najodważniejszych dusz ze wszystkich, Jalili i Zayeda." Zapewniła też: "Jak życzyłby sobie mój ojciec, Jego Królewska Mość Król Hussein bin Talal, nadal będziemy czcić dumną tradycję pokoju naszej rodziny, łącząc ludzi i budując mosty na Bliskim Wschodzie i na Zachodzie. Dzieci i ja będziemy trzymać się naszej niezachwianej wiary w dobroć i człowieczeństwo. Zawsze pozostaniemy wierni tym wartościom."
Pozostaje nam pogratulować księżniczce i jej dzieciom odwagi i wytrwałości i życzyć im powodzenia w - miejmy nadzieję - lepszym i bezpieczniejszym rozdziale ich życia.
**** ***** ***** ****
Kwiecień natomiast przywitał nas zaskakującym oświadczeniem księcia Hamzaha bin Husseina. Dokładnie rok po tym, jak wyszła na jaw próba zamachu stanu w Jordanii (więcej
tutaj), w którą miał być zaangażowany, książę zrzekł się swojego tytułu, stwierdzając, że nie może pogodzić swoich "osobistych przekonań" z "podejściami, polityką i nowoczesnymi metodami naszych instytucji".
"Podążając za tym, czego byłem świadkiem w ostatnich latach, doszedłem do wniosku, że moje osobiste przekonania, które wpoił mi ojciec i których starałem się w życiu trzymać, nie są zgodne z podejściami, trendami i nowoczesnymi metodami naszych instytucji."
Na koniec krótkiego komunikatu, który książę zamieścił na swoim Twitterze, podkreślił, że służenie swojemu "kochanemu krajowi i drogiemu ludowi" było dla niego zaszczytem i zapewnił o swojej lojalności wobec Jordanii.
Dwór Królewski nie zabrał głosu w tej sprawie, ale następnego dnia opublikowano nowe zdjęcie Hamzaha trzymającego w ramionach swoje siódme dziecko i drugiego syna, Mohammeda (urodzonego 8 lutego) z podpisem "Szarif Hamzah bin Hussein".
Komunikat wydano w o tyle zaskakującym momencie, że zaledwie miesiąc wcześniej, na początku marca, opublikowano list Hamzaha skierowany do króla Abdullaha, w którym książę prosił brata o przebaczenie. "[...] ponoszę odpowiedzialność za zajmowane przeze mnie stanowisko i czyny, jakie popełniłem wobec Waszej Królewskiej Mości i naszego kraju w ciągu ostatnich lat, których kulminacją były wydarzenia w sprawie wywrotowej", napisał w nim.
Dziwna sprawa z tym zrzeczeniem się tytułu - książę zrobił to dla uderzenia w króla czy został do tego zmuszony. Myślę, że bardziej to pierwsze, ale w realiach arabskich rodzin królewskich trudno się połapać.
OdpowiedzUsuńRównież dziwne jest to, że Haya tak ładnie mówi o ZEA i dziękuję za spędzony tam czas. Może jednak została do tego zmuszona w umowie rozwodowej - bezpieczeństwo za cenę milczenia. Więcej pytań niż odpowiedzi. Najważniejsze jednak, że księżniczka z dziećmi może teraz zacząć nowe, spokojniejsze życie.
Ciekawy post
OdpowiedzUsuńPodziwiam Hayę za siłę, wytrwałość i niesamowita walkę z potężnym i władczym byłym mężem, to wielki sukces, teraz potrzebują spokoju, miłości i siebie nawzajem, mogą patrzeć w przyszłość z nadzieją na lepsze jutro
OdpowiedzUsuń