"Wreszcie znalazłem kobietę, którą kocham i która do mnie pasuje, a oni robią mi najbardziej niesłychane trudności z powodu jakiegoś drobnego defektu w jej drzewie genealogicznym."
(arcyksiążę Franciszek Ferdynand)
Obecnie historia miłości arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, uchodzącego za najlepszą partię w Austro-Węgrzech, i ubogiej hrabianki Zofii Chotek wydaje się niezwykle romantyczna, jednak w tamtych czasach taki związek był bardziej szokujący niż późniejsze małżeństwo króla Edwarda VIII z Wallis Simpson. Romans, który rozkwitł przypadkiem i rozwijał się powoli, z dala od wścibskich oczu i ciętych języków, nie mógł wiecznie pozostawać tajemnicą. Prędzej czy później ktoś musiał się zorientować, pech chciał, że odkryła go arcyksiężna Izabela, która - jeśli ten romans przyrównać do bajki o Kopciuszku - spokojnie nadawałaby się do roli złej macochy. Według jednej z wersji, wpadła we wściekłość i wyrzuciła swoją damę dworu, jednak nawet po tym złość jej nie minęła.
Upokorzona arcyksiężna postanowiła zemścić się na zakochanych i o wszystkim doniosła cesarzowi. Franciszek Józef uważał romans swojego następcy z ubogą arystokratką za skandal, mimo że nie miał nic przeciwko romansom jego młodszego brata. Wezwał bratanka na rozmowę, a kiedy ten oznajmił mu, że zamierza się z Zofią ożenić, stanowczo sprzeciwił się wydania zgody na ślub. Hrabianka pochodziła wprawdzie ze znamienitej czeskiej arystokracji, wśród której można się doszukać baronów, hrabiów czy dyplomatów, a jej drzewo genealogiczne sięgało średniowiecza, jednak Chotkowie byli zubożali i nigdy nie zostali uznani za równorzędnych Habsburgom, co oznaczało, że nie może być mowy o ślubie z następcą tronu.
edwardianpromenade.com |
Upokorzona arcyksiężna postanowiła zemścić się na zakochanych i o wszystkim doniosła cesarzowi. Franciszek Józef uważał romans swojego następcy z ubogą arystokratką za skandal, mimo że nie miał nic przeciwko romansom jego młodszego brata. Wezwał bratanka na rozmowę, a kiedy ten oznajmił mu, że zamierza się z Zofią ożenić, stanowczo sprzeciwił się wydania zgody na ślub. Hrabianka pochodziła wprawdzie ze znamienitej czeskiej arystokracji, wśród której można się doszukać baronów, hrabiów czy dyplomatów, a jej drzewo genealogiczne sięgało średniowiecza, jednak Chotkowie byli zubożali i nigdy nie zostali uznani za równorzędnych Habsburgom, co oznaczało, że nie może być mowy o ślubie z następcą tronu.
spiegel.de |
Zakochany po uszy arcyksiążę nie zamierzał zrezygnować ani z miłości, ani z korony. Musiał się jednak przygotować na zaciętą walkę ze stryjem. W rozmowie ze swoim lekarzem i przyjacielem miał powiedzieć: "Wreszcie znalazłem kobietę, którą kocham i która do mnie pasuje, a oni robią mi najbardziej niesłychane trudności z powodu jakiegoś drobnego defektu w jej drzewie genealogicznym." Wkrótce następca tronu Austro-Węgier i hrabianka stali się przedmiotem powszechnego zainteresowania Wiednia i całej Europy. Upokarzające plotki nie tylko o arcyksięciu, ale przede wszystkim o Zofii rozsiewała arcyksiężna Izabela oraz wielki marszałek dworu, książę Alfred de Montenuovo, którzy przedstawiali narzeczoną Franciszka Ferdynanda jako awanturnicę, plebejkę i manipulantkę, która za wszelką cenę chce zostać cesarzową i dzieliła już z nim łoże! Montenuovo posunął się nawet do zastraszania rodziny Chotków. Do walki przeciwko mezaliansowi stanął również dawny nauczyciel następcy tronu, który zwrócił się do Zofii, odwołując się do jej wiary i przekonań. W końcu hrabianka ustąpiła.
Franciszek Ferdynand wpadł we wściekłość i nie pozwolił się ukochanej wycofać. "Jeśli ktoś z moją pozycją pokocha kobietę - mówił z goryczą - z pewnością znajdzie się jakaś drobnostka w jej drzewie genealogicznym, która uniemożliwi małżeństwo. Tak to jest, że u nas mąż i żona są ze sobą spowinowaceni na 20 różnych sposobów, w rezultacie połowa dzieci to idioci!" Jednak nie cała rodzina cesarska okazała się bezwględnie nastawiona przeciwko tej miłości. Po stronie arcyksięcia opowiedziała się jego macocha, arcyksiężna Maria Teresa, która próbowała interweniować u szwagra, jednak jej wysiłki spełzły na niczym. Arcyksiążę miał powiedzieć, że jeśli nie dostanie zgody na ślub, zwyczajnie zaczeka na śmierć stryja i wówczas ożeni się z ukochaną, która automatycznie zostanie cesarzową, a w końcu ostrzegał, że popełni samobójstwo. "Dotarłem do kresu sił fizycznych i moralnych, i za nic już nie ręczę!" - miał oznajmić. Dopiero to przestraszyło cesarza na tyle, że niechętnie wyraził zgodę na małżeństwo bratanka, ale zmienił statuty rodowe i pozwolił wyłącznie na morganatyczne małżeństwo, które w rezultacie nigdy miało nie być uważane za związek równorzędnych osób. 28 czerwca 1900 Franciszek Ferdynand musiał złożyć przysięgę, że nigdy nie będzie dążył do podniesienia statusu żony i uwzględnienia dzieci w linii sukcesji.
Ślub Franciszka Ferdynanda i Zofii Chotek odbył się w deszczową niedzielę 1 lipca 1900 w rezydencji arcyksiężnej Marii Teresy w Reichstadt (obecnie miasto Zákupy w Czechach) i pozbawiony był jakiekogolwiek splendoru towarzyszącemu małżeństwu następcy tronu. Sam cesarz odmówił udziału w ceremonii i wyjechał z kochanką z Wiednia, pozwalając wcześniej księciu Montenuovo jeszcze bardziej upokorzyć małżonków. Pretekstem do tego stała się śmierć księżniczki Józefiny, dalekiej krewnej. Marszałek dworu ogłosił oficjalną żałobę starannie wyliczoną tak, by kończyła się po ślubie następcy tronu, uniemożliwiając komukolwiek z rodziny przybycie na uroczystość. Jedynymi osobami z rodziny cesarskiej, które pojawiły się na ślubie, były arcyksiężna Maria Teresa i jej dwie córki.
Ceremonia rozpoczęła się procesją do kaplicy Świętego Franciszka i Świętego Serafina. Zofię do ołtarza poprowadził kuzyn, książę Alois Löwenstein-Wertheim-Rosenburg (jej ojciec zmarł w 1896). Ślubu parze udzielił spowiednik arcyksiężnej Marii Teresy, dziekan Wilhelm Hikisch. Cała uroczystość, o "charakterze najprostszym z możliwych", zakończyła się w południe. Goście zostali później zaproszeni na obiad, po którym odśpiewano hymn narodowy - jedyny znak, że odbył się ślub członka rodziny cesarskiej. O drugiej po południu nowożeńcy opuścili Reichstadt i udali się na miesiąc miodowy do zamku Konopischt w Czechach. Tydzień później Franciszek Ferdynand napisał do macochy: "Soph to skarb i nie potrafię opisać, jaki jestem szczęśliwy!"
Mimo wielu upokorzeń, jakich Zofia doznawała na dworze cesarskim jako morganatyczna małżonka, małżeństwo było udane. Parze urodziło się czworo dzieci: Sophie, Max i Ernst oraz urodzony w 1908 chłopiec, który zmarł przy porodzie.
Źródło: G. King, S. Woolmans "Zabić arcyksięcia" (wszystkie cytaty pochodzą z tej książki), tvn24.pl, wyborcza.pl, wikipedia.org
Biedna Zofia gdyby żyła 100 lat później wszyscy byliby zachwyceni że książę pokochał dziewczynę z ludu czy będzie jeszcze kolejna część?
OdpowiedzUsuńNa ten moment o ich miłości to już wszystko, ale pojawią się jeszcze posty na temat tej pary :)
UsuńIch miłość musiała być wielka,że pokonała wszystkie przeszkody i nie ugięli się przed groźbami,plotkami,oszczerstwami,
OdpowiedzUsuńprzed ciągłą presją.
Nie chodziło o majętność tylko o wiarę do której przynależy przyszła małżonka sukcesora tronu. Habsburgowie nie mogą przechodzić na inne obrządki aniżeli obrządek chrześcijaństwa ustanowiony przez prawo naturalne w Austrii ( Cesarstwie Austro-Węgier). Dla sukcesora tronu apostazja jest zabroniona.
OdpowiedzUsuńMasz rację, Habsburgowie nie mogli poślubić kobiety, która nie była katoliczką, ale to akurat w tym przypadku nie stanowiło problemu, bo Chotkowie byli katolikami. Nie dorównywali jednak Habsburgom pod względem pochodzenia, co automatycznie wykreśliło Zofię z listy kandydatek na małżonkę Habsburga.
UsuńWłaśnie. Habsburgowie byli nie katoliccy, ale arcykatoliccy. Widać to przy kontrreformacji, jak się zachowywali. To już niestety nie ten wiek.
UsuńAle arcyksięcia tez się da poślubić. Po prostu zawiera się małżeństwo kontraktowe z rodziną wybranki w którym gwarantuje się pochówek w nowej krypcie i podniesienie stanu szlacheckiego.
OdpowiedzUsuńArcyksiążę nadaje tytuł książęcy całej rodzinie. wybranka staje się po zawarciu małżeństwa arcyksiężną. Tego się nie da zmienić, zawsze jest tak samo. Ekshumacje kończą się wprowadzeniem szczątków doczesnych przodków do krypty rodowej rodziny małzonki.