Jordania kilka dni temu przyciągnęła uwagę światowych mediów za sprawą wyraźnego rozłamu w rodzinie królewskiej i próby zamachu stanu skierowanego przeciwko królowi Abdullahowi. A wszystko zaczęło się 3 kwietnia od opublikowanego przez BBC filmu (KLIK) nagranego przez księcia Hamzaha bin al-Husseina, młodszego przyrodniego brata króla Abdullaha i jego byłego następcę.
W kilkuminutowym nagraniu książę wyjaśnił, że został umieszczony w domowym areszcie z powodu krytyki rządu i króla Abdullaha, która padała na spotkaniach z jego udziałem. Zabroniono mu wychodzić z rezydencji i komunikować się ludźmi za wyjątkiem rodziny oraz odcięto mu dostęp do Internetu. Kiedy zapytał, czy on sam jest oskarżony o krytykowanie rządu lub swojego brata, odpowiedziano mu, że nie.
Książę podkreślił: "Nie jestem osobą odpowiedzialną za załamanie rządów, korupcję i niekompetencję, która panuje w naszej strukturze rządów przez ostatnie 15-20 lat i pogarsza się z każdym rokiem. Nie odpowiadam za brak wiary ludzi w te instytucje", krytykując tym samym rządy starszego brata, króla Abdullaha (który panuje od ponad 20 lat).
Jak podało BBC, razem z księciem aresztowano kilka innych wysoko postawionych osób (w tym m.in. Bassema Awadallaha, byłego ministra finansów), które miałyby być powiązane z planowanym zamachem stanu. Sam książę w nagraniu powiedział, że Jordania stała się krajem, w którym "krytyka nawet małego aspektu polityki prowadzi do aresztowań i nadużyć. Doszło do punktu, w którym nikt nie jest w stanie mówić ani wyrażać opinii na temat czegokolwiek bez prześladowań, aresztowań, nękania i gróźb." I dodał: "Robię to nagranie, aby było jasne, że nie należę do żadnego spisku, nikczemnej organizacji ani grupy wspieranej zza granicy, jak to zawsze wysuwa się tutaj wobec każdego, kto się wypowiada."
Wojsko, w odpowiedzi na opublikowane nagranie księcia Hamzaha, zaprzeczyło, by umieszczono go w areszcie domowym. Ponoć nakazano mu jedynie zaprzestania działań, które mogłyby zostać wymierzone w "bezpieczeństwo i stabilność" Jordanii. Z kolei wicepremier Jordanii Ayman Safadi w czasie konferencji prasowej 4 kwietnia powiedział, że książę utrzymywał kontakty z zagranicznymi stronami w sprawie destabilizacji kraju i był przez pewien czas monitorowany. Potwierdził także, że około 14-16 osób zostało aresztowanych za spisek zagrażający bezpieczeństwu kraju.
Królowa Noor, matka księcia Hamzaha, zaraz po publikacji nagrania za pośrednictwem swojego konta na Twitterze napisała: "Modląc się, aby prawda i sprawiedliwość zwyciężyły dla wszystkich niewinnych ofiar tego nikczemnego pomówienia. Niech Bóg im błogosławi i zapewnia bezpieczeństwo."
Ale nie wszyscy się z nią zgodzili. Księżna Firyal, żona księcia Muhammada bin Talala (młodszego brata króla Husseina i tym samym stryja króla Abdullaha), skrytykowała swoją szwagierkę i jej synów za "ślepą ambicję", która jest "urojeniowym, daremnym, niezasłużonym i fałszywym poczuciem uprawnień. Wszyscy oni powinni wiedzieć więcej." Tweet wprawdzie usunęła, ale screeny pozostały.
Dla zrozumienia obecnej sytuacji istotne jest zarysowanie sytuacji sprzed wstąpienia króla Abdullaha na tron. Jak część z Was może pamięta z innych postów, Abdullah został królem Jordanii zupełnie niespodziewanie - do stycznia 1999 następcą króla Husseina był jego brat, książę Hassan bin Tallal. Dopiero na dwa tygodnie przed śmiercią, pod koniec stycznia 1999 zmienił decyzję i swoim następcą mianował najstarszego syna, księcia Abdullaha.
|
DoD photo by Helene C. Stikkel, Public domain, via Wikimedia Commons |
Ale król Hussein nigdy nie ukrywał, że to Hamzah, najstarszy z czwórki dzieci z jego związku z królową Noor, był jego ulubionym synem. Niemniej w chwili jego śmierci miał zaledwie 19 lat, więc postrzegano go jako zbyt młodego i niedoświadczonego, by móc zastąpić ojca. Ostatecznie królem został więc Abdullah, który mianował Hamzaha swoim następcą, postępując zgodnie z ostatnią wolą króla Husseina.
Okoliczności zmieniły się jednak w 2004, kiedy to, po konsultacjach z braćmi, król Abdullah pozbawił Hamzaha tytułu swojego następcy, dając mu tym samym "swobodę pracy i podejmowania wszelkich misji i obowiązków, które ci powierzę" - jak
napisał w wystosowanym wówczas do brata liście (link). To posunięcie postrzegano jako cios nie tylko dla księcia Hamzaha, ale też jego matki, królowej Noor.
Na ten moment sytuacja w Jordanii wydaje się być w miarę ustabilizowana. 5 kwietnia Dwór Królewski poinformował, że książę Hamzah podpisał list, w którym zapewnił króla Abdullaha o swojej lojalności.
Jak czytamy w oświadczeniu (link):
Po decyzji Jego Królewskiej Mości Króla Abdullaha o rozwiązaniu spraw związanych z Jego Królewską Wysokością Księciem Hamzahem bin Al Husseinem i wydarzeń ostatnich dwóch dni w Haszymidzkiej Rodzinie Królewskiej, oraz po tym, jak Król Abdullah powierzył to zadanie Jego Królewskiej Wysokości Księciu El Hassanowi bin Talalowi, książę El Hassan skontaktował się z księciem Hamzahem, który powtórzył swoje przywiązanie do tradycji haszymidzkiej i działań, które Jego Królewska Mość powierzył księciu El Hassanowi.
Książę Hassan bin Talal, stryj braci, spotkał się z księciem Hamzahem w swojej rezydencji w poniedziałek w towarzystwie księcia Hashima bin Al Husseina (młodszego brata księcia Hamzaha), Talala bin Muhammeda i Ghazi bin Muhammeda (synów księcia Muhammada bin Talala i księżnej Firyal) oraz Rashida bin El Hassana (syna księcia Hassana). W ich obecności książę Hamzah podpisał przysięgę lojalności wobec króla Abdullaha i Następcy Tronu. W liście napisano m.in.:
W świetle wydarzeń ostatnich dwóch dni oddaję się do dyspozycji Jego Królewskiej Mości i potwierdzam, że zawsze pozostanę wierny przymierzu przodków, wierny ich dziedzictwu, podążając ich śladami, oddany ich ścieżce i misji, oraz Jego Królewskiej Mości Królowi; oraz wierny Konstytucji drogiego Haszymidzkiego Królestwa Jordanii. I zawsze pozostanę zwolennikiem Jego Królewskiej Mości i jego Następcy Tronu.
Embed from Getty ImagesWczoraj natomiast, 7 kwietnia, król Abdullah
wystosował list skierowany do Jordańczyków (link), w którym zapewniał o bezpieczeństwie i stabilności kraju. Napisał w nim, że wyzwanie, przed jakim stanęli w ostatnich dniach, "nie było najtrudniejsze ani najbardziej niebezpieczne dla stabilności naszego narodu, ale dla mnie najbardziej bolesne. Bunt przyszedł z naszego domu i spoza niego, i nic nie może się równać z moim szokiem, bólem i złością jako brata i głowy rodziny Haszymidzkiej oraz jako przywódcy tego dumnego ludu."
Dodał także, że książę Hamzah przebywa z rodziną w swojej rezydencji. Pozostałe aspekty sprawy "są przedmiotem zgodnego z prawem dochodzenia".
Wygląda to tak, że jest słowo przeciwko słowu. Nie znam za bardzo sytuacji Jordanii, więc trudno mi ocenić, kto ma rację albo przynajmniej jej większą część. Widać jednak, że to chyba przede wszystkim urazy rodzinne sięgające daleko w przeszłość. Gdyby następcą tronu automatycznie był najstarszy syn, nie byłoby takiego problemu z późniejszymi urazami i pretensjami.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak naprawdę nikt nie wie, kto ma w tej sytuacji rację albo mówi prawdę, a poza samymi zainteresowanymi nikt też tak naprawdę nie wie, co się dokładnie stało
UsuńPrzecież w przeszłości następcą tronu w europejskich monarchiach zazwyczaj był najstarszy syn, a ile razy tron zagarniali ich stryjowie, matki, bracia czy regenci, to trudno zliczyć.
UsuńWow, brzmi jak sci-fi, bo takie historie już się u europejskich royalsów nie zdarzają. Btw zabawnie wyglądałyby wojny rodzinne, gdyby w średniowieczu mieli twittera xD
OdpowiedzUsuńZwłaszcza u Piastów :)
UsuńNie, nie komentowała tej sytuacji
OdpowiedzUsuńSkomplikowana sytuacja, ale prawda jest taka, że kraje m.in. Jordania nigdy nie miały prostej i spokojnej drogi jeśli chodzi o rządy.
OdpowiedzUsuńSprawa zamachu stanu brzmi dla nas europejczyków abstrakcyjnie. Zobaczymy jakie będą dalsze doniesienia, bo sprawa może nie ucichnąć tak łatwo skoro tylu ludzi się zaangażowało.
/J.
Tak to jest jak monarcha ma kilka żon, a wybór następcy odbywa się na zasadzie "ele mele dudki"...
OdpowiedzUsuń