czwartek, 6 sierpnia 2020

Géraldine - Biała Róża Węgier, jedyna królowa Albanii

Jest grudzień 1937, tuż przed Nowym Rokiem. 22-letnia hrabianka Géraldine właśnie dociera do Albanii, gdzie wkrótce w Pałacu Królewskim w Tiranie ma poznać króla Zoga, od niemal dziesięciu lat króla Albanii. Jak go sobie wyobraża? Czy wie, że jest w niej szaleńczo zakochany, choć dotąd nigdy osobiście jej nie spotkał? Czy może przypuszczać, że za cztery miesiące zostanie królową, chociaż nie zna ani słowa po albańsku i nie wie nic o kraju, do którego właśnie przybyła?

Autor nieznany, domena publiczna


6 sierpnia 1915 w Budapeszcie na świat przychodzi hrabianka Géraldine Margit Virginia Olga Mária de Nagy-Appony, pierwsze dziecko 42-letniego hrabiego Guyla Apponyi de Nagy-Appony pochodzącego ze znanej węgierskiej rodziny arystokratycznej, i niemal dwa razy młodszej Amerykanki Gladys Virginii Steuart, córki dyplomaty Johna Henry'ego Steuarta, który służył jako amerykański konsul w Antwerpii. Jej rodzice pobrali się rok przed jej narodzinami, 29 lipca 1914 w kościele Saint Joseph w Genewie, przed wyjazdem do Austro-Węgier, do rodzinnego majątku w Appony (obecnie Oponice na Słowacji, na północny-wschód od Bratysławy i na północ od Budapesztu). To w nim Géraldine i jej dwójka młodszego rodzeństwa - młodsza o rok siostra Virginia i urodzony w 1923 brat Gyula - spędzą pierwsze lata życia, a później młodość.

Herb rodziny Apponyi nadany w 1739 razem z godnością hrabiów. Domena publiczna, via Wikimedia Commons

Początki węgierskiego rodu Apponyi sięgają średniowiecza, dokładniej roku 894, kiedy to pierwsi jego przedstawiciele brali udział w ustanowieniu monarchii węgierskiej po tym, jak Węgry zostały zajęte przez Arpadów, pierwszą węgierską dynastię narodową. W 1280 w dokumentach po raz pierwszy pojawia się wzmianka o niejakim Chevalierze d’Appony, pierwszym znanym nam członku familii Apponyi, właścicielu dużego majątku, który przez następne stulecia był własnością jego potomków. Wszyscy z nich mogą poszczycić się udaną karierą polityczną, piastując wysokie stanowiska w Cesarstwie Austriackim. Dziadek Géraldine, hrabia Lajosh Apponyi, był marszałkiem dworu Franciszka Józefa, a kuzyn, hrabia Albert Apponyi, przewodniczył węgierskiej delegacji na konferencji pokojowej w Wersalu. Z kolei babcia wywodziła się ze śląskiej rodziny arystokratycznej jako córka hrabiego Hermana Rogera de Seherr-Tos.

Ale w chwili narodzin Géraldine niegdyś znamienita arystokratyczna rodzina okres świetności ma już dawno za sobą. Rodzice hrabianki są ponoć o krok od bankructwa; hrabia jest zmuszony sprzedać Pałac w Budapeszcie i rodzinne nieruchomości w Paryżu i Wiedniu. La belle époque dobiegła już końca.



Upadek Cesarstwa Austro-Węgierskiego w 1918 zastaje rodzinę w Szwajcarii; do rodzinnego majątku w Appony wracają w 1921, gdzie dwa lata później na świat przychodzi młodszy brat Géraldine. Sielanka nie trwa długo – w 1924, kiedy przyszła królowa ma dziewięć lat, jej ojciec umiera. Matka zabiera dzieci i wyjeżdża do kurortu Mentona we Francji. Kiedy ponownie wychodzi za mąż, rodzina Apponyi nalega, by przysłała dzieci z powrotem na Węgry, gdzie zadbają o ich edukację. Géraldine i jej młodsza siostra Virginia zaczynają więc naukę w katolickiej szkole z internatem Sacré Coeur w Pressbaum pod Wiedniem, do której uczęszczają dzieci z austriackiej, czeskiej, polskiej i węgierskiej arystokracji. Letnie wakacje spędzają u ciotki, siostry ojca Fanny, na jej zamku w malowniczej wiosce Zebegény na północ od Budapesztu.


Problemy finansowe rodziny nie dają o sobie zapomnieć; po ukończeniu szkoły Géraldine, mimo że pochodzi z arystokracji, musi sama pracować na swoje utrzymanie. Rano jest stenotypistką i sekretarką, a popołudniami sprzedaje w sklepie z pamiątkami w Muzeum Narodowym w Budapeszcie (znanym wówczas jako Węgierskie Muzeum Historyczne). Jako utalentowana sopranistka śpiewa też w operze. Jesienią 1937 występuje w głównej roli - jako Mimi - w słynnej operze Pucciniego La Bohème.

22-letnia hrabianka jest jedną z najpiękniejszych kobiet swoich czasów. To właśnie dzięki swojej urodzie, jasnej karnacji i białym sukienkom, w których się pokazuje, zostaje okrzyknięta „Białą Różą Węgier”.


Tymczasem tysiąc kilometrów na południe od Budapesztu, w Tiranie, pierwszy w historii król Albanii Zog I rozgląda się za odpowiednią kandydatką na żonę. Dowiedzmy się o nim czegoś więcej.

Domena publiczna, via Wikimedia Commons

Urodził się 8 października 1895 na zamku Burgajet, niedaleko miasta Burrel w północno-zachodniej Albanii, jako Ahmet Muhtar Zogolli, syn Xhemala Pashy Zogolli, gubernatora albańskiego okręgu Mati, i jego drugiej żony, Sadije Toptani, pochodzącej z wpływowej albańskiej rodziny Toptani, która ma wywodzić się od największego bohatera narodowego Albanii, generała Skanderberga (1405-1468). Miał starszego przyrodniego brata z pierwszego małżeństwa ojca, oraz sześć rodzonych sióstr, w tym jedną starszą.

Swoją polityczną karierę rozpoczął w 1911, kiedy to po śmierci ojca został mianowany gubernatorem Mati, mimo że to jego starszemu przyrodniemu bratu teoretycznie należała się ta funkcja. Rok później był obecny przy podpisywaniu Albańskiej Deklaracji Niepodległości. W trakcie I wojny światowej stanął po stronie Austro-Węgier (został nawet zaproszony na koronację ostatniego Cesarza, Karla, w styczniu 1917), a po jej zakończeniu wyjechał za granicę, do Wiednia i Rzymu, gdzie poznał zachodnioeuropejski styl życia. Po powrocie do Albanii w 1919 piął się po szczeblach politycznej kariery jako gubernator miasta Szkoda, a następnie minister spraw wewnętrznych i wreszcie Premier w 1924. W międzyczasie zdecydował się zmienić rodzinne nazwisko Zogolli na bardziej albańskie Zogu.


Zog z siostrami

W  1925 Zogu został wybrany pierwszym Prezydentem Albanii z szerokimi uprawnieniami ustawodawczymi i wykonawczymi. Jeszcze przed końcem 7-letniej kadencji, 1 września 1928, przekształcił Albanię w monarchię parlamentarną i tego samego dnia został ogłoszony jej pierwszym królem jako Zog I (nigdy jednak nie był koronowany).

Teraz do szczęścia brakuje mu już tylko żony. A wybór odpowiedniej kandydatki nie jest wcale prosty. Najlepiej gdyby panna młoda pochodziła z którejś z europejskich rodzin królewskich, jako że sam Zog nie ma w sobie ani kropli błękitnej krwi. Żadna nie jest jednak zainteresowana propozycją "nowicjusza" na dworze królewskim.


Co dzieje się później, dokładniej nie wiadomo. Jedna z teorii mówi, że Zog wysłał swoje siostry na poszukiwania do Wiednia i Budapesztu, a te wróciły z kolekcją zdjęć odpowiednich kandydatek, z których król wybrał właśnie to przedstawiające hrabiankę Apponyi. Inna głosi, że Zog zobaczył zdjęcie Géraldine na okładce jakiegoś magazynu, które rozpisywały się o niej po tym, jak zaśpiewała główną rolę w La Bohème. Tak czy inaczej, zakochał się od pierwszego wejrzenia. W grudniu 1937 zaprasza ją więc na świętowanie Nowego Roku do Pałacu Królewskiego w Tiranie.


Nie wiemy, co Géraldine wiedziała o królu Albanii przed spotkaniem z nim ani kogo spodziewała się zobaczyć. Jeśli przystojnego i czarującego młodzieńca, musiała się rozczarować. Zog ma wówczas 42 lata, ale wygląda na znacznie starszego, i jest bardziej zainteresowany debatami politycznymi niż zabawianiem młodych panienek.

Ale kiedy oświadcza się jej po zaledwie dziesięciu (!) dniach znajomości, Géraldine bez wahania odpowiada „tak”, ceniąc sobie jego „dojrzałość i autorytet”. „Wiem, że to brzmi dziwnie, ale zakochaliśmy się w sobie w kilka chwil i to, co zaczęło się jako małżeństwo oparte na zwykłych kalkulacjach, okazało się prawdziwą miłością”, mówi później.

Embed from Getty Images

Zaręczyny zostają ogłoszone 29 stycznia 1938, dwa dni później król oficjalnie informuje o nich albański Parlament. Hrabianka otrzymuje też tytuł „Jej Królewskiej Wysokości, Księżniczki Géraldine z Albanii”.

Ślub cywilny (jako że panna młoda jest katoliczką, a pan młody muzułmaninem) odbywa się 27 kwietnia 1938 w Tiranie. Świadkiem króla jest hrabia Galeazzo Ciano, włoski minister spraw zagranicznych i zięć Mussoliniego, wówczas Premiera Włoch. Panna młoda ma na sobie białą (nie mogłaby założyć innej) satynową suknię od Chanel, której przód wyhaftowany został perłami, a tren o długości 3,6 metra, srebrnymi nićmi. Na głowie połyskuje natomiast diamentowa tiara z motywem białej róży i kozy (nawiązującej do herbu Zoga), która została zamówiona specjalnie dla nowej królowej Albanii.

Embed from Getty Images



Jeszcze tego samego dnia młoda para odjeżdża czerwonym Mercedesem-Benz 540K (prezentem od Hitlera) na miesiąc miodowy do Pałacu Durrës nad Adriatykiem, wybudowanego w 1927 jako prezent dla Zoga. Wkrótce po ślubie młoda królowa zachodzi w ciążę i 5 kwietnia 1939 w Pałacu Królewskim w Tiranie wydaje na świat zdrowego syna. Chłopiec otrzymuje imię Leka oraz tytuł Następcy Tronu. Przyszłość nowej dynastii jest zabezpieczona.

Embed from Getty Images

Ale przyszłość Albanii w tym samym czasie rysuje się w najczarniejszych barwach. Jeszcze przed narodzinami księcia, 25 marca, dyktator Włoch Mussolini zażądał od króla zgody na zajęcie królestwa. Moment na postawienie takiego ultimatum nie mógł być wybrany lepiej. Wszyscy spodziewali się, że Zog się zgodzi, nie chcąc narażać żony, która mogła w każdej chwili zacząć rodzić, ani nienarodzonego dziecka na niebezpieczeństwo. Ale król odmówił.


Géraldine z małym Leką - Facebook

7 kwietnia na Albanię rusza więc 40-tysięczna włoska armia, a rodzina królewska, w tym królowa, która nie doszła jeszcze do siebie po porodzie, z zaledwie dwudniowym noworodkiem, musi uciekać. Przez kręte, górskie drogi przedostaje się do Grecji. Zog dołącza do nich później, razem ze 115 członkami dworu i 10 ciężkimi walizkami – całym dobytkiem, który udało mu się zabrać. Nigdy więcej już do Albanii nie wróci. W ostatnich słowach skierowanych do Albańczyków drogą radiową, zachęca, by „walczyli do ostatniej kropli krwi w obronie naszej niepodległości”.

Embed from Getty Images

Géraldine i Zog z małym Leką, rozpoczynają teraz tułaczkę, trwającą przez następnych kilkadziesiąt lat. Po wyjściu ze szpitali we Florinie i Larissie w Grecji, gdzie zdetronizowana królowa i jej syn dochodzili do siebie pod opieką lekarza sprowadzonego specjalnie z Aten, rodzina udaje się do Francji przez Turcję, Rumunię, Polskę, Szwecję (dwa pierwsze zdjęcia poniżej) i Norwegię, ale zostają tutaj tylko kilka miesięcy, do inwazji nazistów w maju 1940. Zatrzymują się w Wielkiej Brytanii, najpierw w hotelu Ritz w Londynie, później w South Ascot w Berkshire, a w końcu w domu lorda Parmoora.

Embed from Getty Images


Autor nieznany, domena publiczna

Embed from Getty Images

Kiedy wojna dobiega końca, władzę w Albanii przejmują komuniści, którzy obalają monarchię, skazując rodzinę królewską na dalsze życie na wygnaniu. Zdetronizowana para królewska, bez nadziei na odmianę losu, przenosi się z Anglii do Aleksandrii w Egipcie, gdzie przyjmuje ich król Farouk. Tutaj Géraldine, jak przyzna po latach, spędza najszczęśliwsze chwile swojego życia, w towarzystwie swojej siostry Virginii i carycy Bułgarii Giovanny, córki króla Włoch Vittorio Emanuele’a, z którą szybko się zaprzyjaźnia.

Embed from Getty Images

Ale sielanka nie trwa niestety długo, w 1952 Farouk zostaje zdetronizowany i rok później, po krótkim „panowaniu” jego syna Fouada II, monarchia w Egipcie także zostaje obalona. Rodzina z Albanii, po krótkim pobycie na Lazurowym Wybrzeżu, przenosi się do Suresnes pod Paryżem, gdzie król Zog, nałogowy palacz (wypalał ponoć 200 papierosów dziennie, dzięki czemu w 1929 zyskał niechlubne miano największego palacza świata), umiera 9 kwietnia 1961 w wieku 65 lat. Wkrótce później w hotelu Bristol w Paryżu ich jedyny syn Leka zostaje okrzyknięty królem Albanii jako Leka I. Géraldine odtąd posługuje się tytułem Królowej-Matki.

Embed from Getty Images

Za namową syna przenoszą się do Madrytu, gdzie zamieszkują w willi znalezionej im przez carycę Bułgarii Margaritę. To dzięki niej była królowa nawiązuje szereg znajomości z osobami z hiszpańskiej elity, cennych dla Albanii, choć oficjalnie nie może reprezentować jej interesów.

Embed from Getty Images

Po śmierci generała Franco i restauracji hiszpańskiej monarchii, Géraldine ma nadzieję, że Juan Carlos pomoże im odzyskać władzę w Albanii. Tak się niestety nie dzieje. Co więcej, hiszpańska policja znajduje w Madrycie sporą ilość broni i tak wychodzi na jaw zaangażowanie Leki w rynek zbrojeniowy (za co został nawet aresztowany w Tajlandii). Tytularny król zostaje więc w 1979 zmuszony do wyjazdu. Królowa, mimo że nie musi, wyjeżdża wraz z synem i jego żoną Susan.

Embed from Getty Images

Opuszczają Europę i przez Rodezję (obecnie Zimbabwe) dostają się do RPA, gdzie Leka kupuje dom w Johannesburgu. Tam w 1982 przychodzi na świat wnuk Géraldine, nazwany na cześć ojca Leka.


Po jedenastu latach od upadku komunizmu w Albanii, w czerwcu 2002 rodzina wreszcie może wrócić z trwającego 63 lata wygnania. Na lotnisku witają ich entuzjastycznie tłumy Albańczyków (choć kilka lat wcześniej, w referendum z 1997, tylko 30% z nich głosowało za przywróceniem monarchii). Osiedlają się w jednej z rezydencji króla Zoga w Tiranie.



Niestety, tuż po powrocie do przybranej Ojczyzny stan 87-letniej królowej zaczyna się pogarszać. Trafia do Szpitala Wojskowego w Tiranie, gdzie zostaje zdiagnozowana choroba płuc. Królowa przechodzi też kilka zawałów serca, z których ostatni jest śmiertelny. Umiera we wtorek, 22 października 2002, w otoczeniu syna, synowej oraz wnuka. Albański rząd zgadza się pochować ją z należnymi honorami w Królewskim Mauzoleum w Tiranie, po nabożeństwie żałobnym w Katedrze św. Pawła (do końca życia pozostała katoliczką).

Embed from Getty Images

Géraldine była pierwszą i zarazem jedyną królową Albanii. Panowała tylko 345 dni, ale w pełni zaangażowała się w pomoc Albańczykom, szczególnie tym najbardziej potrzebującym. Starała się o polepszenie jakości ich życia i dobrobytu, zwłaszcza na obszarach wiejskich – na przykład poprzez upowszechnianie nowinek technicznych. To dzięki niej przeprowadzono pierwsze radiowe wydanie wiadomości w Radiu Tirana. Poza tym, promowała prawa kobiet i działała na rzecz ich emancypacji. Zakładała szpitale (w tym pierwszą klinikę położniczą w Tiranie), azyle i domy dziecka. To z jej inicjatywy wybudowano Szpital Wojskowy w Tiranie (ten sam, w którym później zmarła), do którego sprowadziła też najlepszych lekarzy z Austrii. Zaangażowała się również w działalność Albańskiego Czerwonego Krzyża, powołanego do życia w 1921 przez jej szwagierkę, księżniczkę Sanije.



Prywatnie królowa była wielką miłośniczką książek. Nic dziwnego, skoro w jej domu rodzinnym biblioteka liczyła aż 30 000 książek (!), co do tej pory czyni ją największym rodzinnym księgozbiorem na Słowacji, a w czasach Géraldine mogło z nią konkurować tylko około dwunastu bibliotek innych rodzin arystokratycznych. Wiemy też, że poza językiem albańskim, którego nauczyła się wkrótce po swoim przyjeździe do Albanii, znała angielski, niemiecki, francuski i słowacki – ten ostatni jeszcze z lat swojej młodości w Appony. Jak pisała wiele lat później w liście do jednego z rodaków: 

Straciłam kontakt z moim starym domem, w którym nauczyłam się trochę Waszego języka. Lubię wspominać naszą wioskę i mam sporo wspomnień związanych z tą wspaniałą biblioteką. Uwielbiam przywoływać obraz Waszego kraju, spokojnych lasów, jezior i rzek. Tamtejsze życie pozostało ze mną; to jedno z miejsc, które bardzo kochałam…


Warto na sam koniec parę słów poświęcić wiosce, której historia jest nieodłącznie związana z rodziną Apponyi. Widać to zresztą po dziś dzień niemal na każdym kroku. Na wzgórzu z widokiem na Oponice znajdują się ruiny twierdzy Apponyi, która powstała we wczesnym średniowieczu, ale własnością rodu została dopiero w 1392. Początkowo była ich siedzibą, zanim w XVII wieku popadła w całkowitą ruinę, a hrabia Lazar Apponyi przeniósł się do wygodniejszego, świeżo wybudowanego zamku w wiosce. Obecnie, po gruntownej renowacji zakończonej w 2011, mieści się w nim luksusowy hotel Chateau Appony. Rodzina Apponyi doczekała się też swojego muzeum w Oponice, mieszczącego się w starym dworku z przełomu XVI i XVII wieku, a sama Géraldine również pamiątkowej tablicy odsłoniętej w 100. rocznicę jej narodzin w 2015.



17 komentarzy:

  1. Nie dziwię się prawdziwym księżniczkom, że nie chciały "króla Albanii". Przecież tam tak naprawdę nie było monarchii. Ten człowiek był zwykłym politykiem, prezydentem, który wymyślił sobie, że ma boskie pochodzenie. To tak jakby Duda ogłosił się królem. Wyobrażacie sobie reakcję świata? Śmiech na sali. Zupełnie byśmy się pogrążyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potomkowie tych prawdziwych księżniczek tak samo jak i on tylko wcześniej wymyślili sobie te boskie pochodzenie.

      Usuń
    2. Nie warto przejmować się zdaniem świata, zwłaszcza takiego który nie życzy ci dobrze. Inne kraje interesuje tylko ich własne dobro a nie Polski, tak jest wszędzie, nie ma bezinteresownej pomocy w polityce,

      Usuń
    3. Anonimie z 23:00: "potomkowie" księżniczek!? A nie przodkowie? No i nie "te" pochodzenie, a "to". Co do tematu: z tym wymyślaniem pochodzenia to różnie można interpretować - rodzina królewska we Francji opierała swoje prawa do tronu na pochodzeniu od Chrystusa, więc jeśli ktoś twierdził, że nie są z pochodzenia "boscy", tylko wymyśleni, to tak jakby mówił że Jezus nie był synem Boga - w dawnych czasach ostra herezja i wyrok śmierci. W innych przypadkach ci przodkowie zasłużyli się w walce, jednoczyli lub doprowadzili kraj do potęgi (choć wnukowie często to potem niweczyli). Nie twierdzę, że jedni royalsi są lepsi niż inni, ale kilkadziesiąt albo kilkaset lat budowy autorytetu dynastii to jednak coś innego niż bycie prezydentem i z dnia na dzień po prostu ogłoszenie się królem. Monarchia opiera się na prestiżu, a prestiż na tradycji. Jeśli jej nie ma, to nie ma co się dziwić, że europejskie księżniczki nie chciały kogoś takiego (a to jeszcze Bałkany i część muzułmańska). Zog nie powinien był sądzić, że księżniczki z Europy Zachodniej, będą tyle ryzykowały w zamian za niemal papierowy tron.

      Usuń
    4. Do osoby radzącej nie przejmować się zdaniem świata: niestety świat to nie jest głupia koleżanka, którą można zignorować i po kłopocie. To twarda polityka, a my jesteśmy powiązani szeregiem umów i zależności z innymi państwami. Jeśli jeden kraj robi coś nieodpowiedniego, to bardzo łatwo jest mu np. zablokować kredyty, odciąć dofinansowania, wycofać poparcie w różnych sprawach. Nie jesteśmy na tyle bogatym, potężnym czy samowystarczalnym krajem, który może się decydować na coś takiego. Zresztą nawet wielkie imperia nie radziły sobie z ostracyzmem ze strony świata, a co dopiero my.

      Usuń
    5. Anonimie 20:46. Mądrze mówisz i znasz się na rzeczy.

      Usuń
  2. Królowa Geraldine była bardzo ładną kobietą, wyglądała jak księżniczka z bajki. Przykra to sprawa, że zaledwie dwa dni po narodzinach dziecka trzeba było ''pakować manatki'' i wyjeżdżać z Albanii. Mogłaby zrobić jeszcze wiele dobrego dla państwa. Przynajmniej pod koniec życia mogła tam powrócić. A jej dziedzictwo jest kontynuowane.

    PS. Arystokrata nie pruski, tylko śląski. Tak jak Donnersmarck, szwagier księcia Jeana z Luksemburga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Geraldine była piękną kobietą:):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli ta rodzina to uzurpatorzy bez żadnych praw do królewskich tytułów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda RK tak zaczynała, dopiero potem tworzyło się prestiż i tradycję. Każda władza jakoś się zaczęła. Dopiero później można przekazywać sobie władzę pokojowo.

      Usuń
  5. Albańska rodzina królewska to chyba najmniejsza rodzina i to jeszcze de facto poznawiona kropli królewskiej krwi.
    Historia Geraldine jest fascynująca, jakby stworzona na film lub książkę. Całe jej życie było przecież wieczną ucieczką, wygnaniem, a pomimo to potrafiła jeszcze rozwijać pasje, pomagać innym, stworzyć szczęśliwą rodzinę. I była rzeczywiście prześliczna, taka Grace swoich czasów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa historia, dzięki za post.

    Geraldine była piękna. Historia faktycznie godna sfilmowania

    OdpowiedzUsuń
  7. Każda monarchia ma swój początek, co za róznica kiedy. Każda ma bohatera za przodka i w rodzinie tegoż króla, jak czytamy w poście przodkiem był największy bohater narodowy. Pochodził też z rodziny, ktora niejako zarządzała w kraju. Geraldine uszlachetniła tę rodzinę swoim pochodzeniem. Oczywiście uwagę zwraca tu królowa. Z młodzieńczych zdjęć bije z niej taka postawa osoby urodzonej wysoko. Odpowiednio wykształcina i wychowana
    Doskonake podjęła swoją rolę, na dworze na miarę dzisiejszego wieku. Dobra, wspólczująca, usłużna i wierna narodowi, do którego przybyła. To znaczy, że Albanię pokochała. Piękna, bardzo ciekawa historia i piękna kobieta. Szkoda, że natrafiła na trudne czasy wojenne, które wszystko zmieniły.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałam jeszcze dodać: cudny post.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo zaangażowana w sprawy kraju, dobra i inteligenta kobieta. Nie zachwycałabym tak się jej urodą (duże czoło, wąskie usta i bezkształtny podbródek), ale jej postawa i patriotyzm wzbudzają podziw. Choć muszę przyznać, że miała piękne oczy.

    OdpowiedzUsuń

Publikując komentarz zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych, takich jak nazwa użytkownika czy adres e-mail, zgodnie z rozporządzeniem art. 6 ust. 1 lit. a RODO. Dane te są przetwarzane w celu opublikowania komentarza na blogu oraz do celów statystycznych.