poniedziałek, 17 lutego 2020

Wywiad z księciem Hansem-Adamem


Ostatnio książę Hans-Adam udzielił tradycyjnego urodzinowego wywiadu na zamku Vaduz, tym razem jednak nietypowo w rolę dziennikarzy wcieliła się dwójka 11-letnich uczniów szkoły podstawowej Eschner w Vaduz, Viviana Marugg i Davide Galati. Z wywiadu dowiemy się, dlaczego książę tak lubi dobre jedzenie, a mimo to nie je śniadań; jaki sport uprawia i dlaczego nikt nie wie dokładnie, ile pokoi ma zamek Vaduz.

© Daniel Schwendener / Liechtensteiner Vaterland


Davide: Czy organizuje książę przyjęcie z okazji swoich 75. urodzin?

Książę Hans-Adam: Nie. Urodziny obchodzę w gronie najbliższej rodziny - z żoną, naszymi dziećmi i wnukami. Tak przytulnie. Nadal jest też przyjęcie z rządem i przedstawicielami parlamentu stanowego, którzy przybywają, aby pogratulować. Ale poza tym nie ma dużej imprezy.

Viviana: Czego sobie książę życzy na urodziny?

Dobrego posiłku. Bardzo lubię ostrygi i ciepły deser. Na przykład suflet czekoladowy. Czasami mam ochotę na puszkę kawioru. Bardzo go lubię, ale dobry kawior jest drogi. Dlatego zwykle życzę go sobie na urodziny albo święta.

Viviana: Lubi książę jeść?

Tak. Jako student sam gotowałem i należałem do klubu kulinarnego. Rodzinne zainteresowanie dobrymi przepisami i gotowaniem było bardzo wyraźne od pokoleń.

Davide: Co jest księcia ulubioną potrawą?

Lubię i jem różne jedzenie. Nie jestem wegetarianinem, więc chętnie jem dobrego steka.

Davide: Jakie specjalne urodziny książę pamięta?

Urodziny w dzieciństwie są wyjątkowe. Kiedy prezenty, które chciałeś, można rozpakować. Tak jednak było tylko kiedy chodziłem do szkoły podstawowej. Ponieważ po czwartej klasie wyjechałem do Wiednia z bratem. Mieszkaliśmy w mieście i oczywiście było inaczej niż tutaj.

Viviana: Jak świętował książę urodziny jako dziecko? Były jakieś przyjęcia dla dzieci?

Obchodziliśmy urodziny w kręgu rodzinnym. W tym czasie na zamku mieszkali moi dziadkowie i książę Heinrich [stryj księcia Hansa-Adama, najmłodszy z braci księcia Franza Josefa], którzy oczywiście również świętowali. Nasz kucharz piekł tort i wtedy dziecko, które świętowało urodziny było wzywane do pokoju, gdzie członkowie rodziny mu gratulowali i rozpakowywali prezenty. Ale nie było przyjęć dla szkolnych kolegów na zamku.

Davide: Czy książę był zapisany do klubu jako dziecko?

Nie, nie było o tym mowy wtedy. Jednym z powodów było to, że w wieku 11 lat poszedłem do gimnazjum w Wiedniu. Nie było wtedy klubów, jakie znamy.

Viviana: Czy książę lubił chodzić do szkoły?

Nieco.

Viviana: Dlaczego?

Lubicie chodzić do szkoły? (Dzieci potrząsają głowami. Książę Hans-Adam śmieje się i kontynuuje.) W pierwszej klasie szkoły podstawowej mieliśmy bardzo dobrego nauczyciela. David Beck był pionierem archeologii w Liechtensteinie. I bardzo mnie to zainteresowało. Pozwolono nam towarzyszyć mu na wykopaliskach. Oczywiście musiałem to zgłosić w domu, bo zabrano mnie samochodem. Ale zawsze lubiłem tam chodzić.

Davide: Czy był książę pracowity w szkole?

Nie. (śmiech) Robiłem tyle, ile trzeba było, aby przejść do następnej klasy. Zawsze utrzymywałem pewien margines, aby uniknąć porażki i konieczności chodzenia do szkoły przez rok dłużej. Chciałem tego uniknąć, o ile to możliwe.

Viviana: Jaki był ulubiony przedmiot księcia?

Historia. To David Beck bardzo mnie ukształtował. Byłem również dobry z matematyki i fizyki. Naprawdę chciałem studiować fizykę lub archeologię. Ale z powodu ówczesnej sytuacji rodziny książęcej ostatecznie studiowałem prawo i ekonomię. Ekonomię, by odbudować rodzinne bogactwo, i prawo, bo powinienem później przejąć rządowy biznes.

Davide: Kim chciał książę być jako dziecko?

Archeolog lub fizyk bardzo by mnie zainteresował.

Davide: Nadal interesuje się książę archeologią?

Nadal jestem tym bardzo zainteresowany i wspieram fundację, która promuje badania archeologiczne w krajach trzeciego świata. Kraje te mają niewiele pieniędzy na takie prace archeologiczne, w wyniku czego wiele się niszczy. Dzięki temu projektowi brałem udział w wykopaliskach w różnych krajach. To było bardzo interesujące.

© Daniel Schwendener / Liechtensteiner Vaterland

Viviana: Czy książę lubi być księciem?

Tak, udało mi się wiele osiągnąć zarówno w polityce zagranicznej, jak i wewnętrznej, i zrealizowałem większość planowanych reform. Byłem jednak szczęśliwy, kiedy mogłem przekazać zadania dziedzicznemu księciu. Czytanie i studiowanie prawa trochę mnie nudziło. Dziedziczny książę jest inny. Jest prawnikiem i lubi to robić. Interesował się sprawiedliwością od najmłodszych lat. Mnie fascynowała nauka i historia.

Davide: Co najbardziej książę lubi w byciu księciem?

To, że mogłem wiele osiągnąć w tej roli. Nie odniósłbym sukcesu jako prezydent kraju. Byłem w stanie nawiązać kontakty w młodym wieku. Kiedy miałem 18 lat, odbyłem staż w amerykańskim Senacie. Zostałem zaproszony do Białego Domu i poznałem ówczesnego prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego. Jako książę mam dostęp do wielu osób, których spotkanie w innym przypadku byłoby niemożliwe. Nie tylko mężów stanu, ale także naukowców, i tak dochodzę do wielu informacji. Jako młody człowiek miałem dobry kontakt z szefami zachodnich służb wywiadowczych. Podczas Zimnej Wojny bardzo ważne było dla mnie, aby wiedzieć, jak przebiega konflikt i jak rozwija się imperium sowieckie. Ponieważ obawiano się wybuchu trzeciej wojny światowej. Dzięki tym kontaktom miałem informacje o planowanym nalocie na Europę Zachodnią. Dzięki służbom wywiadowczym i francuskiej armii udało się mu zapobiec.

Viviana: Jak wygląda dzień księcia, co dokładnie książę robi?

Wstaję rano. Ale nie jem śniadania, już zrezygnowałem z tego, gdy byłem studentem, ponieważ wolałem spać dłużej. Zamiast tego ćwiczę gimnastykę, a następnie idę do mojego biura, gdzie wysyłam pocztę, a później udzielam wywiadów, na przykład Wam dzisiaj, albo mam inne spotkania na zamku. Jem lunch z żoną lub, jeśli są goście, z gośćmi. A po południu jestem z powrotem w biurze. Kiedy wciąż byłem odpowiedzialny za całe zarządzanie majątkiem, praca biurowa była bardzo czasochłonna. Ale teraz tak nie jest.

Davide: Książę ma cenne obrazy. Czy lubi książę też malować?

Nie, wcale nie mam talentu. Byłem kiepski w rysowaniu i śpiewaniu. Kiedy śpiewaliśmy w klasie, nauczyciel mówił: "Hans-Adam, ale ty nie śpiewasz. Bo fałszujesz." (śmiech) Z rysowania zawsze miałem złe oceny. Mój brat Philipp był bardzo utalentowany. Ale dla mnie to było beznadziejne.

Davide: Lubi książę te zdjęcia?

Oczywiście podobają mi się zdjęcia z naszej kolekcji. Razem z moją żoną wybrałem zdjęcia i inne dzieła sztuki, które są zawieszone lub umieszczone w zamku i zwracałem uwagę, który styl lub temat pasuje do danego pomieszczenia. Oprócz tego, udało mi się odkupić wiele obrazów, które mój ojciec musiał sprzedać po II wojnie światowej, a tym samym prawie całkowicie przywrócić kolekcję dzieł sztuki. Lubię okresy sztuki, które składają się na naszą kolekcję. Z drugiej strony nie mam żadnego związku ze sztuką współczesną. Nic też o tym nie wiem. Jednak nie pracowałbym intensywnie nad sztuką, gdybyśmy nie mieli kolekcji. Ale dorastaliśmy z nią w rodzinie, więc jest to ważny atut. Do moich obowiązków należało zajmowanie się sztuką. Dlatego było dla mnie ważne stworzenie odpowiednich magazynów dla dzieł sztuki. Tutaj w zamku mamy duży magazyn głęboko w skałach.  W Wiedniu pod pałacem Liechtensteinu znajduje się kolejny, wielopiętrowy podziemny magazyn. Wszystkie są teraz pełne, więc przestałem zbierać.

© Daniel Schwendener / Liechtensteiner Vaterland


Viviana: Jaki sport książę lubi uprawiać?

Uwielbiałem narciarstwo i nurkowanie. Byłem nie tylko instruktorem, ale też trenowałem instruktorów nurkowania.  Bardzo lubię wodę, urodziłem się pod znakiem Wodnika. Jako małe dziecko na wakacjach nad morzem obserwowałem ryby przez okulary do nurkowania. To mnie bardzo zafascynowało. Ale przestałem. Dzisiaj lubię biegać w lesie. Zwłaszcza w Styrii, gdzie mamy dom. Albo tutaj, w lesie zamkowym.

Viviana: Jakie jest księcia ulubione miejsce w Liechtensteinie?

Lubię być tutaj w zamku i cieszyć się widokiem na dolinę lub szwajcarskie góry. Często chodzę do Triesenberg [jedna z 11 gmin, na które podzielony jest Liechtenstein]. Mamy tu piękną przyrodę i uwielbiam przebywać na łonie przyrody.

Davide: Fanem której drużyny piłkarskiej jest książę?

Oczywiście cieszę się, kiedy Vaduz wygra, ale poza tym nie jestem wielkim fanem piłki nożnej. Wyścigi narciarskie interesują mnie bardziej. Śledzę wyścigi narciarskie Tiny Weirather [zawodniczka z Liechtensteinu, brązowa medalistka w supergigancie na Zimowych IO w Pjongczang w 2018]. Widziałem już jej rodziców, pojechaliśmy także na wyścigi narciarskie.

Viviana: Gdzie najbardziej książę lubi podróżować?

Lubiłem jeździć nad morze. Byłem na wielu różnych morzach, gdzie nurkowałem. Pracowałem również jako instruktor nurkowania nad Morzem Czerwonym. Dużo podróżowaliśmy. Jednak kiedy ogłuchłem na jedno ucho w czasie wypadku nurkowego, przestałem nurkować. Dzisiaj nie podróżujemy daleko. Ale lubimy jeździć do Styrii, to idealne miejsce dla dzieci. Mamy staw kąpielowy, a polowanie tam jest imponujące. Jesienią jest wielkie widowisko, gdy jeleń ryczy i walczy. Nie jestem łowcą, ale nasze dzieci chodzą na polowania, a nasze wnuki też lubią z nimi chodzić.

Davide: Gdzie chodzi książę do fryzjera?

Tutaj, w Vaduz, do Coiffure Fabrizio.

Davide: To mój tata.

(śmiech) No cóż. Tak, chodzę do niego od wielu lat, zna się na rzeczy. Bardzo dobrze się dogadujemy.

Viviana: Czy książę ma zwierzątko?

Nie, ja nie. Ale dziedziczna księżna ma jamnika. Mój ojciec i ja nigdy nie byliśmy zainteresowani zwierzętami. To było zawsze ważne dla kobiet. Moja mama miała labradora i jamnika. Moja żona też myślała, że zwierzę będzie dobre dla dzieci. Mieliśmy więc labradora, kiedy dzieci były małe. A teraz na zamku znów jest jamnik. Szczekał na Was?

© Daniel Schwendener / Liechtensteiner Vaterland


Dzieci: Nie.

Ach, więc nie został wypuszczony. (śmiech) Ponieważ kiedy ktoś przychodzi, robi wspaniały spektakl i dlatego zwykle nie ma wstępu na dziedziniec, kiedy przychodzą goście.

Viviana: Więc wolno trzymać zwierzęta na zamku.

Tak. Mieliśmy nawet dwa osły, które moja żona dostała w prezencie. Dzieci je uwielbiały i uznawały za zabawne jeździć w powozie [zaprzęgniętym w osły].

Davide: Ogląda książę dużo telewizji?

Oglądam wiadomości. I czasem sport. Na przykład gdy Tina Weirather jeździ na nartach. Ale to wszystko.

Viviane: Ile pokoi jest w zamku?

Nie wiemy tego. Niektóre pokoje są używane tylko jako pokoje przechodnie, inne zmieniają swoją funkcję: czasami jest to korytarz, a następnie przekształcany z powrotem w pokój. Dlatego bardzo trudno powiedzieć. Ale jest wiele pokoi.

Viviane: Kto mieszka na zamku?

Rodzina dziedzicznego księcia, a także moja żona i ja.  Dlatego mamy dwa gospodarstwa domowe, każde z własną kuchnią i jadalnią. Jest też duża kuchnia z dużą jadalnią na oficjalne posiłki lub dla całej rodziny. Przy stole może usiąść do 26 osób. Dlatego mamy też wiele pokoi gościnnych na zamku.

Davide: Czy książę lubi mieszkać na zamku?

Tak. Ale równie dobrze mógłbym mieszkać gdziekolwiek indziej. Moja żona i ja mieszkaliśmy przez pewien czas w wiejskim domku nad zamkiem. Naprawdę nam się podobało. Kiedy stał się zbyt mały, rozważaliśmy przeprowadzkę do willi książęcej [willa na wzgórzu nad zamkiem, obecnie niezamieszkała], ponieważ moi rodzice wciąż mieszkali na zamku. Ale w końcu postanowiliśmy podzielić zamek na dwa mieszkania, co poszło bardzo dobrze. Zamek ma swój urok, nawet jeśli pociąga za sobą wysokie koszty. Koszty ogrzewania, naprawy i osobiste wydatki są wysokie. Wadą jest to, że nie można znaleźć się od razu w ogrodzie. Ale stare mury mają talent i opowiadają o wcześniejszych czasach. Chcecie zobaczyć zamek?

Dzieci: Och tak, chętnie!


***

Wywiad znalazł się w specjalnym, urodzinowym wydaniu dziennika Liechtensteiner Vaterland, poświęconym w całości księciu Hansowi-Adamowi. Oprócz przetłumaczonego dla Was wywiadu znajdziecie w nim m.in. artykuł na temat ulubionej pizzerii pary książęcej w Vaduz, w większości nieznane zdjęcia księcia, a także bardziej "polityczny" wywiad z nim, dotyczący m.in. globalnego ocieplenia. Elektroniczną wersję gazety możecie przejrzeć TUTAJ.

5 komentarzy:

  1. Dzieci wyciągnęły z księcia więcej niż niejeden dziennikarz. Zresztą świetny pomysł na wywiad przeprowadzony przez dzieci. Dla nich musiała to być niezwykła przygoda i rozwijające doświadczenie, a dla księcia bardzo dobre posunięcie marketingowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. Niby zwykłe, niemal spontaniczne spotkanie z przypadkowymi dziećmi, a tak naprawdę to jednak bardzo zmyślny, doskonały PR.

      Usuń
  2. Wywiad jest bardzo ciekawy, jednak zastanawiam się, czy bezpośrednie zwroty dzieci do księcia na pewno należy tłumaczyć jako "Ty"... Wydaje mi się, że to trochę niefortunny przekład. Sądzę, że lepiej byłoby jednak ująć tu formę grzecznościową i tłumaczyć takie fragmenty jako "jak książę sądzi" zamiast "jak sądzisz". Wiem, pomyślicie, że się czepiam, ale nie mam nic złego na myśli - po prostu sądzę, że gdyby taki wywiad odbył się w Polsce, jednak starano by się, żeby dzieci nie mówiły na "ty" do głowy państwa i starszej osoby zarazem (tym bardziej, że - jak teraz widzę - w oryginale użyto właśnie tej grzecznościowej, bardzo oficjalnej formy "Sie").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że to wynika ze specyfiki tłumaczenia angielskiego "YOU" -w formie grzecznościowej powinno być w powiązaniu z choćby tytułem
      Ale sam wywiad przeczytałam z zaciekawieniem i uśmiechem .

      pozdrawiam
      Małgosia

      Usuń
  3. Bardzo uroczy wywiad :D Pytania bardzo "dziecięce" i wyszło bardzo naturalnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Publikując komentarz zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych, takich jak nazwa użytkownika czy adres e-mail, zgodnie z rozporządzeniem art. 6 ust. 1 lit. a RODO. Dane te są przetwarzane w celu opublikowania komentarza na blogu oraz do celów statystycznych.