piątek, 30 września 2022

Zamieszanie na Dworze Królewskim w Danii + księżna Stephanie spodziewa się drugiego dziecka

 Po szokującym oświadczeniu duńskiego Dworu Królewskiego, w którym poinformowano, że od 1 stycznia przyszłego roku dzieci księcia Joachima stracą tytuły Ich Wysokości Książąt/Księżniczki, w duńskich mediach zawrzało.

Embed from Getty Images



Jako pierwsza głos zabrała była żona księcia Joachima, hrabina Frederiksborgu, która jeszcze tego samego wieczoru przekazała, że wszyscy są zszokowani i zdezorientowani tą wiadomością, a dzieci nie rozumieją, "dlaczego odbiera im się tożsamość". Później jej rzecznik rozmawiał także z CNN - podobno w imieniu samej hrabiny, księcia Joachima, księżnej Marie oraz czwórki ich dzieci - w którym podkreślił, że jego klientka nie może w to uwierzyć i nie rozumie, dlaczego stało się to właśnie teraz. Jak zasugerował, Dwór Królewski mógłby odbierać tytuły stopniowo, np. przy okazji małżeństw dzieci. Nikolai i Felix są "młodymi mężczyznami, być może w najbliższej przyszłości się ożenią, więc dlaczego nie poczekać do tego dnia?". Stwierdził też, że utrata tytułów nie wiąże się wprawdzie z odebraniem apanaży (których ani Nikolai i Felix, ani ich przyrodnie rodzeństwo nie otrzymują/nie będą otrzymywać po osiągnięciu pełnoletniości niezależnie od posiadania tytułów), ale oznacza "utratę tożsamości i jest to bardzo trudne dla małych dzieci i młodych mężczyzn". Odpowiadając na wyjaśnienie Dworu, który stwierdził, że ta decyzja umożliwi im prowadzenie normalnego, prywatnego życia, hrabina Alexandra przekazała: "Nigdy nie będą mieli normalnego życia. Jeśli zrobią coś bardzo głupiego, zawsze odbije się to na rodzinie".

Embed from Getty Images


Z kolei książę Joachim zaczepiony wczoraj przez duńskich dziennikarzy przed Ambasadą Danii w Paryżu, w której pracuje od kilku lat, powiedział, że o ostatecznej decyzji królowej dowiedział się zaledwie 5 dni przed opublikowaniem oświadczenia. Potwierdził pogłoski, że został powiadomiony w maju, ale według niego przedstawione plany zakładały, że dzieciom tytuły będą odbierane stopniowo, gdy skończą 25 lat. Dodał także: "Wszyscy jesteśmy zasmuceni. Nigdy nie jest zabawnie patrzeć, jak twoje dzieci są tak źle traktowane. Same znajdują się w sytuacji, której nie rozumieją."


Królowa Margrethe natomiast w trakcie wieczornego wyjścia po opublikowaniu oświadczenia w Muzeum Narodowym w Kopenhadze została zapytana o całą sytuację, na co odparła: "To jest myśl, którą miałam od dłuższego czasu i myślę, że będzie to dla nich [jej wnucząt - przyp. Blue Blood] dobre w przyszłości. To jest powód". Zapytana o komentarz jej byłej synowej o tym, że dzieci tego nie rozumieją, królowa powiedziała tylko, że o tym nie słyszała.


Wczoraj w ciągu dnia książę Joachim udzielił także wywiadu telefonicznego duńskiej gazecie BT. Jak przyznał, nie wie, dlaczego Dwór Królewski wydał oświadczenie właśnie teraz, zaledwie kilka dni po tym, jak dowiedział się o wszystkim on sam, i dodał, że kiedy w maju został powiadomiony o pierwotnych planach, poprosił o czas na przemyślenie tego wszystkiego. Miał im odpowiedzieć, co o tym sądzi i przedstawić swój pomysł. Stwierdził także, że jego dzieci są zasmucone tą decyzją i czują się niepewnie, nie rozumieją, dlaczego pozbawia się ich tożsamości i dlaczego są w ten sposób karane.

Embed from Getty Images

Na te zarzuty odpowiedział z kolei Dwór Królewski: "Rozumiemy, że w tej sytuacji jest wiele emocji, ale mamy nadzieję, że życzenia rodziny królewskiej, aby uczynić Dom Królewski odpornym na przyszłość, zostaną uszanowane".

Kongehuset ©

W tej chwili niemal cała rodzina królewska wypowiedziała się w tej kwestii - albo zaczepiona przez dziennikarzy w trakcie wyjść, albo sama kontaktując się z mediami. Książę Nikolai w rozmowie z Ekstrabladet potwierdził słowa rodziców, że jest zasmucony i zszokowany tą decyzją. "Nie rozumiem, dlaczego musiało się to stać w ten sposób", powiedział. Dodał też, że wiedział o tej decyzji jeszcze przed oświadczeniem Dworu Królewskiego, ale dotarło to do niego dopiero w momencie jego publikacji.



Z kolei księżna Mary została zapytana o zdanie w trakcie dzisiejszego wyjścia. Jak przyznała, jest to trudna decyzja - zarówno do podjęcia, jak i do zaakceptowania i w pełni to rozumie. Zasugerowała też, że w przyszłości podobne zmiany dotkną także jej dzieci: "Zmiana może być trudna i może naprawdę boleć. Ale to nie znaczy, że decyzja nie jest właściwa. Przyjrzymy się również tytułom naszych dzieci, gdy nadejdzie czas. Dzisiaj nie wiemy, jak będzie wyglądał Dom Królewski w czasach Christiana ani kiedy nadejdzie ten czas". Zapytana, co sądzi o tak dużym rozdźwięku w rodzinie królewskiej, odparła, że tak to jest z wprowadzaniem zmian i trzeba nad tym pracować.


Na podobnym stanowisku stoi księżniczka Benedikte, która potwierdziła, że: "to dla nich trudne na początku, to oczywiste, ale moja siostra podejmuje mądre decyzje, także jako królowa, i myśli o przyszłości, a nie tylko o tym, co tu i teraz, i myślę, że to jest najważniejsze".


Zdania królewskich fanów w tej kwestii są podzielone. Jedni uważają, że nie powinno się odbierać tytułów dzieciom księcia Joachima, nawet jeśli nie oczekuje się od nich pełnienia oficjalnych funkcji, a inni popierają decyzję monarchini. Przyznam, że sama należę do tej drugiej grupy, choć nie podoba mi się sposób, w jaki zostało to odegrane. W tym wszystkim największą szkodę ponoszą dzieci, którym nie zdążono wyjaśnić, dlaczego podjęto taką decyzję i co to dla nich oznacza. Nie wiem, dlaczego królowa/Dwór Królewski przyspieszył cały proces i zaskoczył wszystkich tym oświadczeniem zamiast poczekać aż książę Joachim i cała jego rodzina ochłoną i "przetrawią" tę informację. Myślę, że znacznie lepiej byłoby gdyby królowa podjęła tę decyzję wcześniej, kiedy dzieci były jeszcze małe niż teraz, kiedy są (niemal) dorosłe.

Jak dla mnie tytuł to w równym stopniu przywilej, co ograniczenie, choć nie zawsze jest jako taki postrzegany, nawet przez samych royalsów (mam tutaj na myśli zwłaszcza niektórych członków zdetronizowanych rodzin królewskich, którym niejednokrotnie bliżej do celebrytów). Według mnie powinien narzucać konieczność wypełnienia królewskich obowiązków, angażowania się w działalność charytatywną i przede wszystkim "dbania o wizerunek" - nie tylko swój własny, ale też całej rodziny królewskiej. Tego ostatniego moim zdaniem nie da się osiągnąć bez trzymania wspólnego frontu wyznaczanego przez aktualnego monarchę - a to niestety w wielu rodzinach królewskich jest problemem.


Nie będę ukrywać, że znacznie bliżej jest mi do wizji mocno okrojonych Domów Królewskich, w których jedynie para królewska, Następca Tronu z żoną oraz ewentualnie jego rodzeństwo / dzieci (do pewnego momentu wszystkie, później stopniowo tylko najstarsze dziecko) wypełniają królewskie obowiązki i posiadają tytuły, tak jak ma to już miejsce w Norwegii czy Hiszpanii. Nie twierdzę, że w pozostałych rodzinach królewskich takie zmiany muszą być wprowadzone natychmiast i w pełni, to moim zdaniem kwestia bardziej indywidualna.

*** **** ****

Z innych, znacznie radośniejszych wieści - wczoraj ogłoszono, że dziedziczny książę Guillaume i dziedziczna księżna Stephanie z Luksemburga spodziewają się swojego drugiego dziecka, które przyjdzie na świat w kwietniu 2023! Para, która w przyszłym miesiącu będzie świętować 10. rocznicę ślubu, jest już rodzicami synka, księcia Charlesa (ur. 2020). Członkowie obu rodzin są zachwyceni nowiną.


10 komentarzy:

  1. Wspaniałe wieści Luksemburga 😊 decyzja Małgorzaty moim zdaniem słuszna idą ciężkie czasy cały świat musi oszczędzać więc dobrze że rodziny królewskie dają przykład
    Coś czuję że Karol III też niebawem okroi skład brk

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy wiadomo co z tytułami Harrego dzieci w końcu , Karol coś miał zmieniac ...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ten moment Archie i Lili mają tytuły Jego/Jej Królewskiej Wysokości Księcia/Księżniczki ... z Sussex. Krążą wprawdzie pogłoski, że król ma coś w tej sprawie zmienić, ale wciąż czekamy na ewentualny komunikat w tej sprawie.

      Usuń
  3. Mnie dziwi predykat "Jego/Jej Ekscelencja", który powinien być przyznawany za zasługi, a nie za bycie czyimś synem lub córką. Nie można było zostawić tytułu księcia/księżniczki bez żadnych dodatków, jak w Szwecji czy Norwegii? Ale jest jeszcze sprawa przywilejów, które może dawać predykat. Nie wiem jak to rozwiązano w Danii, ale w UK pozwala on na przykład na zatrzymanie ruchu drogowego dla HRH i inne drobne, ale praktyczne udogodnienia. Ogólnie sposób załatwienia tej sprawy przez królową Małgorzatę nie pomógł, ale kierunek jest moim zdaniem dobry. Histeria Joachima i jego rodziny nie przysparza im sympatii. I rzeczywiście, to trochę śmieszne, kiedy model na wybiegu używa tytułów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że tak rewolucyjny krok wynika z faktu, że królowa nie chce zwalać tej trudnej decyzji na barki Fryderyka. Nie ma co ukrywać - to rodzaj decyzji zwykle źle przyjmowanej, a królowa ma teraz najsilniejszą pozycję - jest monarchą wiekowym, szanowanym i panującym od dawna. Skoro nawet przy tak silnej pozycji Małgorzaty rodzina Joachima pozwala sobie (i to publicznie) na takie reakcje, to trudno sobie wyobrazić, jak zareagowaliby, gdyby władca był młody, niedoświadczony i bez ugruntowanej pozycji.

    Argument o "utracie tożsamości" brzmi ciekawie w kontekście faktu, że to właśnie teraz dzieci będą miały tytuły zgodne z tradycją i tożsamością - czyli odziedziczone po przodku męskim (nawet jeśli ten męski był "niższy" w hierarchii), a synowie Joachima i tak zbliżają się do wspomnianej granicy 25 lat. Wcześniej dostali tytuły, bo Fryderyk nie miał jeszcze żony i własnych dzieci, a w kontekście ogromnej popularności Joachima i Aleksandry mogli być potencjalnymi dziedzicami tronu. Później trudno było nie nadawać tytułów dzieciom Marie, skoro nosiły je dzieci Aleksandry. Dziś sytuacja jest inna.

    Tak naprawdę jedyna konsekwencja zmiany tytułu "księcia" na "hrabiego" to tylko (albo aż) zmiana prestiżu. Wiadomo, "książę-model" brzmi o wiele bardziej prestiżowo i wizerunkowo ("spójrzcie, książę, a taki normalny chłopak, chce żyć normalnie i chodzi po wybiegu"). Wielu royalsów chętnie żyje "jakby bez tytułów" - oczywiście pod warunkiem, że te tytuły formalnie są. W przypadku zmian często sytuacja zmienia się diametralnie i przy okazji cały pozytywny PR upada, bo okazuje się, że wcale nie są tacy przyziemni, jakimi ich przedstawiano.

    Współczuję królowej - najpierw jej mąż robił akcje z tytułem, teraz młodsza linia, a jeszcze wcześniej stryj, któremu nie podobało się, że to ona została królową. Dobrze, że przynajmniej z Luksemburga mamy pozytywne wieści :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, myślę, że królowa doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz jest najlepszy czas na wprowadzenie takich zmian zamiast zostawiać to Frederikowi

      Usuń
  5. Chyba wszyscy byliśmy zszokowani decyzją królowej Małgorzaty. Muszę przyznać Gabi, że zgadzam się z Tobą tylko połowicznie: oczywiście, że powinno się dzisiaj dążyć do mniejszej liczby książąt i księżniczek oraz okrojonych domów królewskich, bo obecnie to praktycznie zawód, nie tylko dziedzictwo ,no ale kurczę, jednak uczyłam się zawsze, że prawo nie działa wstecz. Sama nie żywię żadnych szczególnie pozytywnych uczuć do rodziny Joachima, niemniej myślę, że jeśli jego dzieci urodzili się książętami, to powinni nimi pozostać. Analogicznie, nie do pomyślenia byłaby dla mnie odebranie tytułów Beatrycze i Eugenii. Niemniej, bardzo przykra sprawa, natomiast chyba wielu się zgodzi, że już od dłuższego czasu widać rozkład "stosunków rodzinnych" między Joachimem a resztą rodziny, więc może decyzję królowej należałoby rozpatrywie jako naturalną konsekwencję rozluźnionych relacji z krajem i rodziną. Wspaniałe wieści z Luksemburga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem przede wszystkim członkowie rodziny królewskiej nie powinni skarżyć się w mediach. W wielu rk jest to nie do pomyślenia, a w Danii jest niestety zupełnie inaczej. To nie użalanie się w mediach może coś zmienić, a konstruktywne rozmowy w rodzinie.

    Poza tym sądzę, że odbieranie tytułów w tym momencie, kiedy dzieci są już dorosłe / starsze, jest dziwne. Rozumiem odbieranie tytułów jej/jego wysokości, ale nie rozumiem odbierania tytułu księcia/księżniczki. Królowa mogła zdecydować tak jak w Szwecji.

    Mnie też bardzo ucieszyła wiadomość o ciąży Stephanie. Widać, że oboje są bardzo szczęśliwi z posiadania dziecka, także super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Królowa mogła postąpić, jak w Szwecji. Odebrać predykty a zostawić tytuły książąt/księżniczek z zaznaczeniem, że w przyszłości nie mogą tego wykorzystywać do prywatnej pracy zarobkowej. Prawo nie działa wstecz a to co zrobiła jest raczej podyktowane czymś innym... Czytałam kilka innych artykułów w duńskiej prasie. W tej rodzinie jest podobno konflikt pomiędzy dwoma braćmi. Podobno Joachim i Marie (wypowiedź osoby powiązanej z duńskim dworem królewskim) mieli bardzo często nie za dużo do pracy... To co mogli zrobić zostało dopisywane do zadań starszego brata i małżonki. Relacje miały być tak napięte, że nie pozostało im nic, jak wyjechać do Francji - tak powiedziała Marie z zaznaczeniem, że to nie był ich pomysł. Szkoda mi zwlaszcza tej młodszej dwójki, przecież to dzieci... Odnośnie młodzieńców cóż... Nie odnaleźli się w wojskowej akademi, która na pewno pomogłaby im w jakimś stopniu zrozumieć służbę dla narodu, więc wybrali inną drogę. Ale powinni (jako, że są pełnoletni) mieć zaznaczone prawnie, że nie mogą używać tytułów do celów komercyjnych. Nie chce oceniać ich wyboru modelingu... Na prawdę nie wiem co powiedzieć w tej kwestii, ale jak napisałam wyżej: odebranie predyktu i zaznaczenie prawne, że nie mogą używać tytułów do celów komercyjnych byłoby lepsze. A jako, że i tak nie mieli dostawać apanaży to bardziej mi to wygląda na jakieś "dziwne" rozgrywki na dworze...
      Generalnie nie jestem za takim odchudzaniem monarchii, bo tak było i jest w Japonii. I jak to się skończyło po pół wieku? Dzisiaj mamy tylko jednego chłopca/dziedzictwa i to, czy monarchia przetrwa leży w jego lędźwiach, no dosłownie i w przenośni. Kobiety, które odchodziły rodziły chłopców a panowie, którzy zostali płodzili tylko dziewczynki. Absurd...

      Generalnie szwedzkie rozwiązanie jest najsensowniejsze. Dzieci nie cierpią, nadal są częścią rodziny królewskiej, ale nie domu królewskiego. Są w sukcesji i mogą prowadzić normalne życie. A w Danii to ewidentnie słabo wygląda. Teraz ich relacje napewno długo nie wrócą do takich, jakie powinny być w rodzinach. Cały sens monarchi jest w dziedziczeniu a nie wybieralności. To nikomu niepotrzebni politycy są wybieralni i co dzisiaj mamy z nimi wszystkimi? Także odebranie tytułów dzieciom (zwłaszcza tym niepełnoletnim) jest de facto odebraniem tożsamości. Myślę, że Joachim nie użalał się. Wzruszył się, zwłaszcza, jak mówił o najmłodszym dziecku. Bo to jest przykre... Królowa też postąpiła z "dnia na dzień" bo tym właśnie są te 5 dni. Reasumując, w tej jest rodzinie jest konflikt. Ciekawe, jak będzie dalej...

      Usuń
    2. W Japonii wynikało to też z tego, że dziewczynki w ogóle nie mogą dziedziczyć tronu. Gdyby mogły, to nie byłoby problemu. Ja swego czasu zainteresowałam się tym, co robią kobiety, które musiały opuścić rodzinę cesarską. I faktycznie, prawie wszystkie rodziły chłopców. Współczuję Hisahito presji, która będzie na nim ciążyć.

      Jeszcze co do sytuacji w Danii, to ta decyzja na pewno pogłębia konflikt między braćmi, jeśli takowy istnieje. Moim zdaniem odsuwanie Joachima i Marie na boczny tor wcale nie było konieczne. Myślę, że mogli bardzo pomóc monarchii.

      Usuń

Publikując komentarz zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych, takich jak nazwa użytkownika czy adres e-mail, zgodnie z rozporządzeniem art. 6 ust. 1 lit. a RODO. Dane te są przetwarzane w celu opublikowania komentarza na blogu oraz do celów statystycznych.